Programy na sezon 2017/2018

Awatar użytkownika
ivi
Posty: 566
Rejestracja: 10 lat temu

#271

Post autor: ivi »

Moim zdaniem nie ma takiej pary w historii tańców, która w swoich programach nie miałaby jakiś podobnych i charakterystycznych dla siebie elementów, niezależnie jak pozornie różne muzycznie czy tematycznie programy mają w swoim dorobku. I to zarówno dotyczy ery 0.6 jaki ery COP. Dubowa miała swój charakterystyczny styl i Tarasowa, Liniczuk, Zazoui i co za tym idzie poszczególne pary, które wychodziły z pod ich rąk. Nawet sam bóg chorografii czyli Christopher Dean miał swoje ulubione tricki, charakterystyczną składnię ruchu, sposoby kształtowania ruchu, dźwignię podnoszeń, ukochane motywy i swoich tanecznych idoli jak np. Freda Astaire'a i Ginger Rogers, których stylowi tańca poświęcił nie jeden program łącznie z come backiem w 1994 r.
W sumie to się zgadzam, ale porównaj np. trzy tance dowolne Torvill i Dean z lat 1982-1984: Mack and Mabel, Barnum i Bolero. One są kompletnie inne. Nie ma między innymi żadnego podobieństwa. Ja przynajmniej takowego nie widzę. W roku olimpijskim T&D potrafili przygotować Bolero, coś tak kompletnie innego, niż wszyscy, ale też kompletnie innego niż to, co oni wcześniej tańczyli. Ja takiej odwagi wśród obecnych par zupełnie nie widzę. Chociaż przyznaję, że T&D byli zdecydowanie najlepszą wtedy parą, i dlatego mogli sobie na pewne ryzyko pozwolić.

Poza tym są szczęśliwi w tym, co robią teraz, rewie, pokazy, a Charlie ma dziecko w drodze.
Podobno mają się pojawić na Torwarze w grudniu wraz ze Stars on Ice :)

[ Dodano: 2017-10-12, 11:02 ]
Dla mnie P/C są po prosty inni. Mają to coś, co ich według mnie wyróżnia.
To prawda. Na pewno, gdy się pojawili, wnieśli pewien oddech świeżego powietrza. Np. ja nigdy nie uważałam V/M za innych. Według mnie robili to samo co reszta par, tylko po prostu lepiej.

Jeśli chodzi o Moonlight Sonatę, jeszcze nie jestem zachwycona tym tańcem, ale myślę, że będę. Mimo wszystko liczę na to, że w następnych sezonach, pokażą coś kompletnie innego.


Awatar użytkownika
yenny
Posty: 2403
Rejestracja: 11 lat temu
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

#272

Post autor: yenny »

Wiecie coś może o plotkach, jakoby Francja i Austria miały zrezygnować z wyjazdu do Korei na ZIO?
Wtedy Gabi z Guliamem by nie wystąpili :(


Nie dyskutuj z debilem. Najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu - potem pokona doświadczeniem ;).
justyna
Posty: 786
Rejestracja: 9 lat temu
Kontakt:

#273

Post autor: justyna »

Wiemy, ale póki co stoi to na "jeśli będzie zbyt niebezpiecznie to nie jedziemy" i wszystko przygotowują pod kątem wyjazdu na ZIO bez problemów.

Słów kilka o moim wypadzie do Mediolanum Forum. Byłam w Mediolanie u przyjaciółki, więc zapytałam czy mogę do nich wpaść na trening i przyjęli mnie bardzo dobrze. Nie widziałam z grupy tylko Lucie i Lukasa i duetu Tessari/Fioretti, bo Jasmine czymś zirytowała Barbarę, więc ta po prostu powiedziała "wam już na dzisiaj wystarczy". Dużo dramatów było, bo część par wyjeżdżała do Nicei a przed zawodami na treningu zawsze jest napięcie. Carolina Moscheni jeździ teraz z Andreą Fabbrim (strasznie się kłócą) i widać, że to on jest słabszym w parze. Nie podoba mi się ich materiał. Grupa po prostu pracuje tak, że są dwie 1,5h sesje na lodzie. Są jednocześnie Barbara, Stefano Caruso i Corrado Giordani i każdy pracuje nad jakimś małymi szczegółami zmieniając się parami ze sobą. Charlene i Marco na żywo są znacznie szybsi niż w telewizji, ale z drugiej strony zupełnie nie widać wzrostu Marco (niższy ode mnie jest, a ja nie jestem duża). Od lodu strasznie ciągnie, ale nad lodowiskiem jest podgrzewany korytarz, w którym można się schować i jest fajnie.
Co do Justyny i Jeremiego, widać, że jest znacznie lepiej bo są ze sobą i w końcu się dogadali, co jedno chce od drugiego. Wcześniej Jeremie potrafił być naprawdę bardzo ostry i dalej ma takie nieostrożne momenty, że w zeszłym tygodniu coś szczeknął Barbarze, więc wywaliła ich z treningu na najbliższe trzy dni. Ciekawostki finansowe, godzina lodu pod Barbarą kosztuje 70 euro, w porównaniu do innych u Szpilbanda 140 dolców. I jeszcze weźcie pod uwagę jak marny materiał daje swoim parom. Z ciekawostek to chyba tyle, oprócz tego że Corrado Giordani jest przecudownie miły i kropka w kropkę wszyscy trenerzy powtarzają, że Jeremie jest szalony (bo jest), ale za to go lubią. Mogłabym strzelić wpis jeszcze o tym, że PZŁF to patologia w czystej postaci, ale nie wiem czy chcecie czytać.


Awatar użytkownika
LittleLotte
Posty: 1522
Rejestracja: 10 lat temu
Lokalizacja: Opole
Kontakt:

#274

Post autor: LittleLotte »

https://www.google.pl/amp/s/www.thesun. ... cerns/amp/

Takie są plotki. Szczerze w nie wątpię, ale gdyby okazały się prawdą, to byłby to ogromna strata - z łyżwiarskiego punktu szczególniej dla Aliony niż Gabi i Guillame'a.

Mi się program Francuzów nie podoba, ale dłużej się nad tym poroże porozwodzę, jak będę miała więcej czasu :oops:
.Niemniej jednak Gabriella i Guillaume wnieśli do tańców na lodzie szereg wyrafinowanych aspektów ruchu, niewyeksploatowanych tematów, skupili się głównie na interpretacji muzyki, na dramaturgii płynącej z jakości muzycznych, a nie na tworzeniu iluzji narracji czy próbie odgrywania mniej lub bardziej dosłownie jakiś konkretnych postaci, charakterów. Tego typu podejście wymaga już innych środków wyrazu. I ja za to ich bardzo cenię.
Gabi i Guillame są ładną, utalentowaną parą, która osobiście bardzo lubię, ale nie wnieśli do tańca na lodzie niczego specjalnie nowatorskiego czy przełomowego. Ten styl, o którym się tak kwieciście rozpisujesz, nie jest ani odrobinkę nowy, funkcjonuje od lat, i od lat stanowił przeciwwage do szkoły rosyjskiej. Gabi i Guillame przystosowali go tylko do swoich możliwości. Rozumiem, że można ich cenić za talent czy eleganckie programy, ale, na litość borską, jaką innowacyjność? Jakie "wnoszenie do tańca"?

To prawda, że mają własny styl, tylko że... No właśnie. Ich programy są prawie takie same. Polecam przyjrzeć się ich występom z tego i poprzedniego sezonu z zamienioną muzyką. Na poziomie robienia czwartej wariacji na temat jednego programu nie da się nie zastanawiać, z czego to wynika.
I jakby w ogóle jestem daleka od bycia "uberem" Tessy i Scotta. Obie pary sezon temu lubiłam równie mocno, ale teraz im dłużej się zastanawiam nad fenomenem Gabi i Guillame'a, w tym większy stupor popadam.
No ale, to temat na dłuższy post.

Justynko, ja bardzo lubię czytać o wszelkich patologiach, a lyzwiarskich to już w ogóle :04: poza tym chętnie się czegoś dowiem o działalności naszego Nowego Lepszego Związku.


Mówimy, jak zawsze, różnymi językami [...]. Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda? (Michaił Bułhakow)
Awatar użytkownika
yenny
Posty: 2403
Rejestracja: 11 lat temu
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

#275

Post autor: yenny »

Justyna :00:

Ja bardzo, ale to bardzo lubię Gabi i Guliama, uważam, że są fantastyczni, uwielbiam oglądac ich na lodzie, ale by uznać ich za tak samo doskonałych jak Tessa i Scott musieliby pokazac się w innym materiale i udowodnić, że potrafią się sprawdzić w innym repertuarze, w innym stylu.


Nie dyskutuj z debilem. Najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu - potem pokona doświadczeniem ;).
asunta
Posty: 33
Rejestracja: 11 lat temu
Kontakt:

#276

Post autor: asunta »

ivi pisze:W sumie to się zgadzam, ale porównaj np. trzy tance dowolne Torvill i Dean z lat 1982-1984: Mack and Mabel, Barnum i Bolero. One są kompletnie inne. Nie ma między innymi żadnego podobieństwa. Ja przynajmniej takowego nie widzę. W roku olimpijskim T&D potrafili przygotować Bolero, coś tak kompletnie innego, niż wszyscy, ale też kompletnie innego niż to, co oni wcześniej tańczyli. Ja takiej odwagi wśród obecnych par zupełnie nie widzę. Chociaż przyznaję, że T&D byli zdecydowanie najlepszą wtedy parą, i dlatego mogli sobie na pewne ryzyko pozwolić
Jeżeli chodzi o Christophera Deana to ja jego programy ze wspomnianych latach widzę jako etapy w rozwoju jego myślenia o składni i sposobach w jaki można kształtować chorografię na lodzie poprzez róże sposoby partnerowania i łączenia różnych figur. W tym sensie „Mack and Mable” jest jeszcze połączeniem tradycyjnego tańczenia en face z wprowadzonymi przez niego trzymaniami rąk partnera z tyłu za plecami i pomysłowymi „przekładankami’, które z tego wynikały oraz prowadzeniem za szyję lub nogę (choć to trzecie powiązanie rozwinie bardziej w Bolerze). Natomiast w „Barnum” Dean mógł pozwolić sobie na taką kompozycję, która została całkowicie podporządkowana pomysłowi tego programu, czyli pokazowi tanecznych trików i gagów inspirowanych cyrkiem. Oni właściwie poruszają się jak jak drużyna, a nie typowa para taneczna, dlatego w tym sensie te programy się różnią. Natomiast mimo, że jeden jest inspirowany brodway'owskim musicalem, a drugi cyrkiem to oba są utrzymane w podobnym charakterze buffo czyli są niezwykle zabawne. Nie bez kozery bo "Mack and Mable" był inspirowany życiem Macka Sennetta jednego z czołowych twórców komedii slapstickowych. Tak więc oba programy iskrzą się błyskotliwymi żartami pokazanymi poprzez ruch, oczywiście dopasowanymi do konkretnego tematu i muzyki. Ja te programy traktuje jako pewien komediowy dyptyk. Tak jak już pisałam dla mnie podobieństwo nie jest zarzutem często formą rozwijania pewnych pomysłów, i nie ma nic przeciwko jeżeli te pomysły są dobre.


Awatar użytkownika
ivi
Posty: 566
Rejestracja: 10 lat temu

#277

Post autor: ivi »

Tak więc oba programy iskrzą się błyskotliwymi żartami pokazanymi poprzez ruch, oczywiście dopasowanymi do konkretnego tematu i muzyki. Ja te programy traktuje jako pewien komediowy dyptyk.
Tak, mają podobny klimat, zgadzam się. Ale jednak choreografia się w nich rożni. I trudno pomylić jeden z drugim. Według mnie one się w ogóle nie zlewają, tak jak niektóre programy obecnych par.
Jeżeli chodzi o Christophera Deana...

Tylko chciałam zauważyć, że Chris sam tych programów dla T&D nie robił. Był on ich głównych pomysłodawcą, ale Jayne to też wnosiła tu swój wkład. Nieprzypadkowo oboje są podawani jak twórcy choreografii do tych tańców. Wydaje mi się, że czasami rola Jayne jest niesprawiedliwie całkowicie ignorowana. Dodam, że również wspólnie pracowali oni nad programami dla Anissiny/Peizerat, Drobiazko/Vanagas, Rocca/Sur czy też Bourne/Kratz.

A jeśli chodzi o Barnum, to olbrzymią rolę odegrał tu Michael Crawford, aktor, który między innymi zasłynął swoją rolą w musicalu Barnum.

[ Dodano: 2017-10-12, 15:15 ]
Ja bardzo, ale to bardzo lubię Gabi i Guliama, uważam, że są fantastyczni, uwielbiam oglądac ich na lodzie, ale by uznać ich za tak samo doskonałych jak Tessa i Scott musieliby pokazac się w innym materiale i udowodnić, że potrafią się sprawdzić w innym repertuarze, w innym stylu.
Oni są jeszcze zdecydowanie młodsi, mniej doświadczeni, mają jeszcze zdecydowanie mniejsze osiągnięcia. Chyba dopiero z perspektywy czasu będzie można ocenić, która z tych par była bardziej doskonała i miała większy wpływ na rozwój ŁF. A pełnego consensusu i wtedy nie będzie.


Awatar użytkownika
LittleLotte
Posty: 1522
Rejestracja: 10 lat temu
Lokalizacja: Opole
Kontakt:

#278

Post autor: LittleLotte »

asunta pisze:
Jeżeli chodzi o Christophera Deana to ja jego programy ze wspomnianych latach widzę jako etapy w rozwoju jego myślenia o składni i sposobach w jaki można kształtować chorografię na lodzie poprzez róże sposoby partnerowania i łączenia różnych figur. W tym sensie „Mack and Mable” jest jeszcze połączeniem tradycyjnego tańczenia en face z wprowadzonymi przez niego trzymaniami rąk partnera z tyłu za plecami i pomysłowymi „przekładankami’, które z tego wynikały oraz prowadzeniem za szyję lub nogę (choć to trzecie powiązanie rozwinie bardziej w Bolerze). Natomiast w „Barnum” Dean mógł pozwolić sobie na taką kompozycję, która została całkowicie podporządkowana pomysłowi tego programu, czyli pokazowi tanecznych trików i gagów inspirowanych cyrkiem. Oni właściwie poruszają się jak jak drużyna, a nie typowa para taneczna, dlatego w tym sensie te programy się różnią. Natomiast mimo, że jeden jest inspirowany brodway'owskim musicalem, a drugi cyrkiem to oba są utrzymane w podobnym charakterze buffo czyli są niezwykle zabawne. Nie bez kozery bo "Mack and Mable" był inspirowany życiem Macka Sennetta jednego z czołowych twórców komedii slapstickowych. Tak więc oba programy iskrzą się błyskotliwymi żartami pokazanymi poprzez ruch, oczywiście dopasowanymi do konkretnego tematu i muzyki. Ja te programy traktuje jako pewien komediowy dyptyk. Tak jak już pisałam dla mnie podobieństwo nie jest zarzutem często formą rozwijania pewnych pomysłów, i nie ma nic przeciwko jeżeli te pomysły są dobre.
Czyli, tłumacząc na nasze, Christopher Dean jest wybitnym artysta, który potrafił wykorzystywać własne pomysły i przetwarzać je w twórczy sposób, ale nijak to nie tłumaczy, dlaczego równie wybitna artystka jest Marie-France. Artysci dość często wielokrotnie eksploatują te same tematy, ale siebie nie kopiują. Sięgając po mojego ulubionego reżysera - Lokator oraz Śmierć i dziewczyna maja ten sam przewodni motyw filozoficzny, uwaga - nie będąc tym samym filmem, ani nawet nie będąc wariacja na temat tego samego filmu. To samo z programami Deana - to były RÓŻNE programy, w których rozwijał swoją wizję tańca na lodzie, wykorzystując wcześniejsze pomysły, rozwijając je i przekształcając.
Tu nie ma jak usprawiedliwiac powtarzalności, bo jej w programach Deana po prostu nie ma.


Mówimy, jak zawsze, różnymi językami [...]. Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda? (Michaił Bułhakow)
asunta
Posty: 33
Rejestracja: 11 lat temu
Kontakt:

#279

Post autor: asunta »

LittleLotte pisze:
Gabi i Guillame są ładną, utalentowaną parą, która osobiście bardzo lubię, ale nie wnieśli do tańca na lodzie niczego specjalnie nowatorskiego czy przełomowego. Ten styl, o którym się tak kwieciście rozpisujesz, nie jest ani odrobinkę nowy, funkcjonuje od lat, i od lat stanowił przeciwwage do szkoły rosyjskiej. Gabi i Guillame przystosowali go tylko do swoich możliwości. Rozumiem, że można ich cenić za talent czy eleganckie programy, ale, na litość borską, jaką innowacyjność? Jakie "wnoszenie do tańca"?

To prawda, że mają własny styl, tylko że... No właśnie. Ich programy są prawie takie same. Polecam przyjrzeć się ich występom z tego i poprzedniego sezonu z zamienioną muzyką. Na poziomie robienia czwartej wariacji na temat jednego programu nie da się nie zastanawiać, z czego to wynika. .
Przede wszystkim nie użyłam ani słowa innowacyjny ani przełomowy (niewyeksploatowany i dotyczyło to tematów, oznacza zupełnie co innego). W mojej wypowiedzi o PC nie zawarłam również ani wprost ani w domyśle, aż tak daleko idących odniesień do całej historii tańców na lodzie, żebyś musiała mnie sprowadzać na ziemię. Pisałam raczej skrótowo o bieżącym okresie i o moich osobistych wrażeniach. Jeżeli nie podoba ci się określenie „wnosić: coś do jakiejś dyscypliny, jest zbyt kwieciste lub zbyt poważne to trudno. Dla mnie jest całkiem neutralne i według mnie wielu łyżwiarzy wniosło coś interesujące i świeżego do tańców na lodzie, nie tylko ci najwięksi jak Christopher Dean, którego chyba można nazwać innowatorem. (Może podczas pokazów Gabi i Gui wniosą np. krzesło i wtedy wszyscy się zgodzimy, że coś wnieśli, a czasownik będzie brzmiał swojsko i przyziemnie).

Jak już pisałam dostrzegam podobieństwa u Francuzów ale jednocześnie ich programy nie są dla mnie identyczne i powtórzę używając słowa wytrychu, mnie osobiście się „nie zlewają”. Dlatego wspomniane filmiki ze zmienianą muzyką traktuję jako internetowy folklor, część wojny fandomów, są one zabawne, ale świadczą o nierozumieniu albo opacznym rozumieniu faktycznych zależności między tańcem, a konkretną muzyką zarówno podczas tworzenia choreografii jak i jej wykonywania – i to jest moja opinia jako tancerki.

Oczywiście Ty możesz postrzegać to kompletnie na odwrót, a nawet zupełnie inaczej, bo przecież najważniejsze, że każdy wie swoje i pozostanie szczęśliwy w swoim mniemaniu.


Awatar użytkownika
LittleLotte
Posty: 1522
Rejestracja: 10 lat temu
Lokalizacja: Opole
Kontakt:

#280

Post autor: LittleLotte »

asunta pisze:
Przede wszystkim nie użyłam ani słowa innowacyjny ani przełomowy (niewyeksploatowany i dotyczyło to tematów, oznacza zupełnie co innego). W mojej wypowiedzi o PC nie zawarłam również ani wprost ani w domyśle, aż tak daleko idących odniesień do całej historii tańców na lodzie, żebyś musiała mnie sprowadzać na ziemię. Pisałam raczej skrótowo o bieżącym okresie i o moich osobistych wrażeniach. Jeżeli nie podoba ci się określenie „wnosić: coś do jakiejś dyscypliny, jest zbyt kwieciste lub zbyt poważne to trudno. Dla mnie jest całkiem neutralne i według mnie wielu łyżwiarzy wniosło coś interesujące i świeżego do tańców na lodzie, nie tylko ci najwięksi jak Christopher Dean, którego chyba można nazwać innowatorem. (Może podczas pokazów Gabi i Gui wniosą np. krzesło i wtedy wszyscy się zgodzimy, że coś wnieśli, a czasownik będzie brzmiał swojsko i przyziemnie).

Jak już pisałam dostrzegam podobieństwa u Francuzów ale jednocześnie ich programy nie są dla mnie identyczne i powtórzę używając słowa wytrychu, mnie osobiście się „nie zlewają”. Dlatego wspomniane filmiki ze zmienianą muzyką traktuję jako internetowy folklor, część wojny fandomów, są one zabawne, ale świadczą o nierozumieniu albo opacznym rozumieniu faktycznych zależności między tańcem, a konkretną muzyką zarówno podczas tworzenia choreografii jak i jej wykonywania – i to jest moja opinia jako tancerki.

Oczywiście Ty możesz postrzegać to kompletnie na odwrót, a nawet zupełnie inaczej, bo przecież najważniejsze, że każdy wie swoje i pozostanie szczęśliwy w swoim mniemaniu.
Przede wszystkim przepraszam, jeśli trochę mnie poniosło, mam ostatnio trudny okres na studiach (naprawdę można mieć trudny okres na studiach po dwóch tygodniach roku akademickiego, zwłaszcza jak się de facto rozpoczęło go znacznie wcześniej) i nie chciałam brzmieć agresywnie ani czepiać się słów.
A do rzeczy, to bunotwalam.sie przeciwko stwierdzeniu, że Gabi I Guillame wnieśli coś do tańca, bo moim zdaniem nie wnieśli zupełnie nic, ledwie wykorzystali już dawno dawno używany styl, bo akurat podkreślał ich mocne strony. I to generalnie mi w ogóle nie przeszkadza, nie każdy musi być innowatorem, ale fandom P/C wręcz rozpływa się nad ich postępowością i oryginalnością, której, no, nie ma. Uberki V./M też są niezle oderwane od rzeczywistości zresztą.

Co do zmiany muzyki. No niezupełnie to jest bez znaczenia. Oczywiście, pelno tego w sieci i bywają zabawne, ale też dość boleśnie pokazują niektóre rzeczy - pierwsza, która mi się kojarzy, to zmiany tempa w praktycznie tych samych miejscach. Tancerze na lodzie są, niestety albo i stety, najpierw sportowcami, pozniej artystami, i to mistrzostwo techniczne powinno być pierwszym miejscu. Natomiast według mnie, kiedy ktoś 4 rok z rzędu wałkuje ten sam temat (nawet w tańcu krótkim, które są do sobie tak podobne, jak paso i walc nigdy być nie powinny), to nie stawia swoich możliwości w najlepszym świetle.
IMO, albo nawet IMHO, znowu odnosząc się do metafory rodem z Polańskiego, różnica między P/C jest mniej więcej taka, jak między aktorstwem Johna Cassavetesa a Jacka Nicholsona.


Mówimy, jak zawsze, różnymi językami [...]. Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda? (Michaił Bułhakow)
Awatar użytkownika
holloko
Posty: 431
Rejestracja: 11 lat temu
Lokalizacja: Londyn
Kontakt:

#281

Post autor: holloko »

Moim zdaniem nie ma sensu porównywać tańców z lat 80-tych czy 90-tych ze współczesnymi. To, co wtedy uchodziło za dyscyplinę wręcz eksperymentalną i swego rodzaju kreatywność czy wręcz awangarda były w cenie, wyewoluowało w coś, co mi osobiście przypomina dość rozbudowany konkurs figur obowiązkowych z elementami tańca turniejowego na łyżwach. Tańce są w tej chwili najbardziej "upierdliwą" dyscypliną łyżwiarstwa. P/C przegrali taniec krótki na ME, bo pod koniec sekwencji równoległej Gabi za szybko dostawiła nogę i stracili poziomy. Gdzie tu miejsce na innowację? Gdyby Torvill i Dean mieli się przejmować czy zaliczą wszystkie keypointy, sekwencja kroków nie przekracza osi takiej i owakiej i ma zachowany balans między counterami na prawej i lewej nodze a przy twizzlach kąt między kolanem a szyją jest większy niż 90 stopni, do tego ze świadomością, że to wszystko będzie oglądane przez sędziów w zwolnionym tempie, to zapewne ich procesy kreatywne również wyglądałyby nieco inaczej ;)

Co więcej, wtedy skład podium na igrzyskach był właściwie znany na długo, długo wcześniej, i w zasadzie nie było tematu kto dostanie medal, ale w jaki sposób. Nie mówię już nawet o układach i układzikach, ale zazwyczaj między zwycięzcami a powiedzmy 4-5 miejscem różnica poziomów była galaktyczna i nie było mowy o jakichkolwiek roszadach w czołówce, i to już dawało spory margines na eksperymenty. Tymczasem, powiedzmy, w tej chwili top 10 z MŚ ma jakieś potencjalne szanse na medal, i jednocześnie to samo top 10 może się wywalić podczas sekwencji kroków. Ja się nie dziwię, że nikt się nie kwapi radośnie do podejmowania ryzyka. Tym bardziej, że programy odbiegające od normy ewidentnie nie są popierane - ktoś już wspomniał o walcu WeaPo do Elvisa, pamiętam że w tym samym sezonie do zmiany tańca krótkiego zmuszono Chock/Bates. W sezonie 2014/15 Hurtado/Diaz mieli chyba jedyne prawdziwe paso doble, no i co z tego?

Swoją drogą, ja totalnie nie ogarniam koncepcji tańca krótkiego i kierunku, w którym to zmierza. Z jednej strony zasady określają krok po kroczku i krawędź po krawędzi, a z drugiej nie ma wskazówek dotyczących konwencji czy stylistyki, a z trzeciej, gdy ktoś przeszarżuje z oryginalnością, to ma zmienić program. Dlatego mnie nawet nie dziwi, że SD w tym sezonie wywołują tyle kontrowersji i skrajnych opinii, określenie "tańce latynoamerykańskie" jest tak niesamowicie szerokie, że każdy może je interpretować nieco inaczej - jedni się odnoszą do tańca turniejowego, inni wpisują "salsa" w jutube i biorą co im wyjdzie, niektórzy próbują kombinować - i tym sposobem każdy twórca ma inną wizję, każdy fan inne oczekiwania, i wszystko pięknie się rozjeżdża. Kurczę, przecież mowa o kulturze kontynentu dwukrotnie większego i bardziej zróżnicowanego od Europy, proponuję za kilka sezonów zbić flamenco, walca wiedeńskiego i disco polo, no bo wszystko z Europy to można sobie łączyć, prawda. A gdyby któraś z par sięgnęła do rytmów takich jak forro, funk carioca czy chociażby pagode, to fora by chyba eksplodowały :lol: I tyle, nie mamy ani innowacyjności ani konsensusu o co w tym tańcu ma w ogóle chodzić.

Swoją drogą. Uwielbiam łyżwiarstwo, nawet to na nieco niższym poziomie mi nie straszne, a wyjazd do Helsinek na MŚ to były niesamowite przeżycia i emocje, z których jeszcze nie do końca się otrząsnęłam. Ale. Podczas tańca krótkiego myślałam, że zniosę jajo. Serio. Jedną z par, które zapamiętałam najlepiej byli Min/Gamelin, bo mieli hip-hop do muzyki koreańskiej. Dlatego biorę w ciemno eksperymenty w każdej postaci, nawet te nieudane i wystarczy mi, jeżeli do IO chociaż kilka par z czołówki zorientuje się, ze posiada biodra ;) . Początkowo planowałam olimpijskie drinking game z szotem przy każdym Despacito, Batucada Brasileira i Jedynym Mambo Na Świecie, ale chyba by mnie zabiło :what:

(Chociaż... właśnie przyszedł mi do głowy taniec krótki z elementami capoeiry, ej to by było takie piękne :06: )


kasik8222
Posty: 2951
Rejestracja: 11 lat temu
Lokalizacja: Wrocław

#282

Post autor: kasik8222 »

Denis Ten SP


Awatar użytkownika
holloko
Posty: 431
Rejestracja: 11 lat temu
Lokalizacja: Londyn
Kontakt:

#283

Post autor: holloko »

Yan Han SP :sss:


Yu Xiaoyu SP :sss:


I ciekawostka - Anastasia Gubanova, która jako kilkulatka była sensacją, chyba nawet figuruje w dawnym wątku o obiecujących dzieciakach; niestety póki co wyleciała z czołówki juniorek przygnieciona lawiną rosyjskich talentów. (Może ma polskiego praprzodka, przygarniemy? :) )


A, i taniec krótki Justyny i Jeremiego:

Trochę nijako póki co.


asunta
Posty: 33
Rejestracja: 11 lat temu
Kontakt:

#284

Post autor: asunta »

Lotte, skoro wyjaśniłyśmy sobie nasze stanowiska, to jeszcze tylko dorzucę, iż zdaje sobie sprawę że wśród żarliwych wielbicieli Francuzów są opinie, iż Gabi i Gui zrewolucjonizowali tańce na lodzie, że są jak Wacław Niżyński i Isadora Duncan razem i osobno ;) . Więc ja, aż tak daleko nie idę w mojej ocenie, mimo iż podoba mi się to co robią tu i teraz, w ramach obecnych możliwości. Czasem jednak wolę poddać się emocji nawet „na wyrost” bo wydarzenia dzieją się na żywo , poszczególne występy robią większe inne mniejsze wrażenie. Czasem jest jakiś moment w programie, który absolutnie zachwyci a wcześniej w ogóle nie zwracało się na niego uwagi - dotyczy to nie tylko Francuzów.
Czas pokaże, ale może Gabi i Gui nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa, to przecież ciągle bardzo młody duet.

Co do porównań z innymi sztukami to akurat Francuzi kojarzą mi się trochę ze stylem czeskiego choreografa Jiriego Kyliana, w sensie płynności ruchu i ekspresji.

Holloko, myślę, że poruszyłaś wiele ciekawych zagadnień.

Odnośnie tańców krótkich, ja też mam wrażenie, że taka hybryda jaką jest Sd pozostawia wiele znaków zapytania. Z jednej strony mamy sporo wyznaczników z drugiej nie ma wymogu, by muzyka dokładnie oddawała charakter konkretnego tańca, wystarczy że będzie zgadzał się rytm. A obowiązkowy pattern rumby,( nie wiem czy jest jakieś dobry polski odpowiednik na „pattern”), który muszą wykonać łyżwiarze tak naprawdę nie ma nic wspólnego z krokami rumby czy to turniejowej czy to rumby kubańskiej, na dodatek jest dość wiekowy bo powstał w latach 30. Abstrahując trochę od konkretnych programów, które komu bardziej czy mniej się podobają to problem polega też na tym, że tańce takie jak rumba czy samba są trudniejsze do zaadoptowania na lód w porównaniu z walcem czy tangiem, które łatwiej imitować, ponieważ te tańce są bardziej „posuwiste” w przestrzeni. Poza tym widać po wypowiedziach że oprócz kwestii jakie tańce są w takim czy innej wersji źródłowej dochodzą indywidualne wyobrażenia jakie powinny być. Dla wielu wzorcem z Sevres tańców latynoamerykańskich będą wersje turniejowe, a ja np. chciałabym żeby, któraś z czołowych par zrobiła coś „bardziej kubańskiego” albo brazylijskiego, ale jednocześnie żeby niebyła to tylko próba kopiowania.
Last edited by asunta 7 lat temu, edited 1 time in total.


Awatar użytkownika
yenny
Posty: 2403
Rejestracja: 11 lat temu
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

#285

Post autor: yenny »

Ja też nie jestem fanką sd w obecnej wersji, ale mimo wszystko wolę jak walc jest walcem, tang tangiem, a tańce latino tańcami lationo a nie wariacjami na temat.
Wiadomo, wyróżnić się czymś trzeba, ale ja takie eksperymenty wolę jednak w fd. Jestem wychowana na starej szkole, gdzie tance obowiązkowe były dwa, potem skrócony i nigdy nie nudziłam się na obowiązkach, godzinami mogłam ogladać parę po parze tańczącą walca - wtedy widziało się lepiej kunszt łyżwiarzy, kontrasty pomiędzy poszczególnymi parami - bo w fd łatwiej ukryć braki. Obowiązki bezlitośnie obnażały braki techniki. Może właśnie dlatego wolę Tessę i Scota, choć Mozart Gabi i Guliama na zawsze będzie dla mnie czymś absolutnie fantastycznym.


Nie dyskutuj z debilem. Najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu - potem pokona doświadczeniem ;).
ODPOWIEDZ Poprzedni tematNastępny temat

Wróć do „Ogólna dyskusja”