Dokładnie! To było tak niespodziewane i totalnie niezrozumiałe... Tylko, że mnie bardziej zaskoczył akurat Coughlin. Tuż po mistrzostwach świata, na których zajęli z Caitlin piąte miejsce (?), w każdym razie bardzo wysokie i nadspodziewanie dobre, ogłasza, że zamienia swoją piękną i zachwalaną przez wszystkich partnerkę na nastoletniego kloca. Kloc skoki ląduje, nie można jej nic zarzucić pod tym względem, ale klocem wciąż jest. Jak to się stało? To Caitlin powinna być tą, która mogła chcieć zmiany partnera - John jeździ i wygląda jak drwal, a dziewczyna była wspaniała. W przypadku Emily i Evana (który, tak jak opisałaś, zachował się jak chamiszcze ostatnie) przynajmniej obydwoje byli równorzędnymi partnerami, ale też tego wszystkiego nie rozumiem. Przecież on musi teraz tę Madison ciągnąć za sobą przez pół lodowiska...Haley452 pisze:Tyle, że np. w przypadku Emily Samuelson (a mam wrażenie, że Yankovskas też) nie chodziło o to, że partner je szurnął dla lepszej łyżwiarki, tylko szurnął je... w sumie nie do końca wiadomo dlaczego. Zwłaszcza sprawa Emily przyprawia mnie o palpitacje bo była dużo lepszą łyżwiarką niż Madison Chock i nie miała kompleksu divy. Okoliczności, w jakich Evan ją zostawił były delikatnie mówiąc brzydkie - Emily przesiedziała cały sezon czekając aż jej partner wyleczy kontuzję po czym chwilę po jego powrocie na lód nagle okazało się, że się rozstają a jeszcze chwilę później Bates już jeździł z Chock. Co on w tej dziewczynie zobaczył chyba tylko on sam wie. Samuelson była wyrazista i świetna technicznie, do dziś nie mogę odżałować, że taka perełka poszła na zmarnowanie.
O łyżwiarstwie - ludzie i wydarzenia
Moderatorzy: yenny, Hortensja, kasik8222, LittleLotte, Haley452, Kathiea, Poice
Amerykańskie pary sportowe w ostatnich latach nie są w stanie ze sobą wytrzymać dłużej niż sezon lub dwa, a dlaczego to jest tajemnica enigmy. Trafić dobrego partnera to jak trafić szóstkę w totka. Ile karier się rypło przez jakieś personalne animozje i kontuzje. Zanim się nowi ze sobą zgraja to zawsze musi minąć trochę czasu, a gwarancji nikt nie da. Czasami jeden rok w plecy jest tym o jednym za dużo, a kariera sportowa jest krótka. Megan jakoś w miarę bezboleśnie przeszła zmianę z Buntina na Radforda, a Petrova z Tikhonovem zdobyli złoto ME po 6 miesiącach wspólnych treningów. To są jednak wyjątki. Dlatego zawsze powtarzam, że sparowanie się V/T to jest "match made in heaven".
Powiem wam, że jak uważam tańce za najmniej zajmującą mnie konkurencję tak przy tym się prawie popłakałam
I powiem wam, że dałabym wiele by po 40-stce wyglądać jak Rita (marzenie ściętej głowy). Nie wiem jak ona to robi. Z wiekiem jest coraz piękniejsza, a z długimi włosami to już w ogóle szał. Wiem, że zaraz zaczniemy się użalać jacy to oni byli przez całą karierę pokrzywdzeni, ale ja nie o tym. To jedna z tych par "poza lodem" gdzie patrząc na nich naprawdę masz poczucie, że to na zawsze i bez ściemy.
I powiem wam, że dałabym wiele by po 40-stce wyglądać jak Rita (marzenie ściętej głowy). Nie wiem jak ona to robi. Z wiekiem jest coraz piękniejsza, a z długimi włosami to już w ogóle szał. Wiem, że zaraz zaczniemy się użalać jacy to oni byli przez całą karierę pokrzywdzeni, ale ja nie o tym. To jedna z tych par "poza lodem" gdzie patrząc na nich naprawdę masz poczucie, że to na zawsze i bez ściemy.
Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! :00:
Mówię Wam, moja miłość do Meryl i Charliego to nic w porównaniu z obsesją, jaką swego czasu miałam na punkcie Rity i Povilasa :P Ich niektóre tańce do dzisiaj chwytają mnie za serce, zwłaszcza te z sezonu 2005-2006, kiedy na chwilę totalnie straciłam zainteresowanie tańcami i nagle BUM! D/V wrócili z TAKIMI programami. Ich więź, chemia i szczere uczucie widoczne na lodzie są nie do podrobienia.
Uwielbiam np. ten program pokazowy:
Oni nawet nie potrzebują trudnych, spektakularnych elementów, żeby powalać na kolana. Tak było i nadal tak jest.
Margarita jest przepiękna, ale dla mnie to Povilas jest jak dobre wino - im starszy, tym przystojniejszy. W ogóle jest bez ściemy najlepszym partnerem, jakiego widziałam w tańcach.
A tak w ogóle wyniki wynikami, a oni i tak przeszli do historii jako jedyni łyżwiarze figurowi którzy wystartowali w 5 igrzyskach olimpijskich :mrgreen:
Mówię Wam, moja miłość do Meryl i Charliego to nic w porównaniu z obsesją, jaką swego czasu miałam na punkcie Rity i Povilasa :P Ich niektóre tańce do dzisiaj chwytają mnie za serce, zwłaszcza te z sezonu 2005-2006, kiedy na chwilę totalnie straciłam zainteresowanie tańcami i nagle BUM! D/V wrócili z TAKIMI programami. Ich więź, chemia i szczere uczucie widoczne na lodzie są nie do podrobienia.
Uwielbiam np. ten program pokazowy:
Oni nawet nie potrzebują trudnych, spektakularnych elementów, żeby powalać na kolana. Tak było i nadal tak jest.
Margarita jest przepiękna, ale dla mnie to Povilas jest jak dobre wino - im starszy, tym przystojniejszy. W ogóle jest bez ściemy najlepszym partnerem, jakiego widziałam w tańcach.
A tak w ogóle wyniki wynikami, a oni i tak przeszli do historii jako jedyni łyżwiarze figurowi którzy wystartowali w 5 igrzyskach olimpijskich :mrgreen:
"Perfection is not just about control. It's also about letting go."
Ja byłam we Wrocławiu Dla mnie to był kolejny powód do wielbienia tej pary, bo cały tour po Polsce generalnie był zorganizowany przez Povilasa (który notabene świetnie mówi po polsku). Wtedy też jedyny raz w życiu widziałam na żywo Yagsa, jechał Winter. Darłam się przy jego występie jak opętana, ale byłam wtedy nastolatką więc wybaczam sama sobieSvietka pisze:Dziewczyny a miałyście okazję oglądać ich w Polsce w 2006 w Warszawie? Bo ja byłam.
"Perfection is not just about control. It's also about letting go."