O łyżwiarstwie - ludzie i wydarzenia
Moderatorzy: yenny, Hortensja, kasik8222, LittleLotte, Haley452, Kathiea, Poice
- LittleLotte
- Posty: 1522
- Rejestracja: 10 lat temu
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Tyle postów do nadrabiania :shock:
No bo ma być przede wszystkim ładnie. Inna sprawa, że akurat gale niegdyś były znacznie lepsze - teraz traktowane są po macoszemu. Są wyjątki, oczywiście, ale na przykład programy z "All that skate" Volosozhar i Trankova są na maksa wtórne, to są wręcz sekwencje "powyrywane" z ich wcześniejszych programów i na łapu-capu posklejane. Niestety
Zdarzają się świetne programy galowe, oczywiście. Jak program Sotnikovej z tego sezonu. Ale większość to odgrzewane kotlety albo pozorowane działania :razz:
Ależ ja odróżniam rzeczy genialne od tych, którymi jestem zachwycona. Skoro możesz rozłożyć "Alice..." na czynniki pierwsze, to ja mogę JCHS.
Pozycja początkowa: informuje o rozłożeniu ról w programie, partner, wcielając się w rolę musicalowego Jezusa przewodzi i daje oparcie (Tania opiera się o plecy Maksima), dodatkowo dając wrażenie zamknięcia partnerów na siebie. Notabene - świetny pomysł sam w sobie - o miłości i nie o miłości :P On się obraca, ona nachyla się wymownie do jego ręki, ale jednocześnie pochyla się on, zniżając do jej poziomu. Następnie oboje się obracają, stają ręka w rękę i wykonują najazd do przodu, a potem kroki o obroty, w których prowadzi Maksim a Tatiana obraca się wokół niego i za nim podąża. W elemencie łączącym, partner chwyta ramiona partnerki i obraca ją dokoła w dość wymownej pozycji krzyża, a jednocześnie, jakby chciał jej coś pokazać. Wykonują kroki, podczas których ich ruchy stopniowo się synchronizują. Twista poprzedza pozycja, w której Maksim wyciąga rękę w bok, a Tatiana chwyta jego ramię. Po obrotach twistowych stopniowo zyskuje pewność siebie, wychodzi partnerowi naprzeciw, jest gotowa wykonać element side by side. Między salchowem a kombinacją całkowicie znika element podporządkowania, a partnerka - musicalowa Maria Magdalena - traci poczucie niższości. Przed toeloopami, Maksim otula Tatianę rękami, dodatkowo zapewniając ją o jej wartości. Rozpoczyna się bardziej dynamiczny fragment programu, podczas którego to oczyszczenie z grzechu zostaje poddane próbie (obroty w spirali śmierci, a później w piruetach). Sekwencja po piruetach jest dość dynamiczna, prawie agresywna i kończy się w momencie, kiedy Maxim zgina się wpół, Tatiana sprawia wrażenie jakby nagle coś dostrzegła (objawienie), a Maxim robi za jej plecami znak krzyża. Następnie ona klęka, jakby okazując skruchę biblijnej Marii Magdaleny i następuje dość skomplikowana sekwencja, która ma ukazać, jak Maria buduje swoje życie w oparciu o dobro - ten element, w którym Maxim "przenosi" ją na ramieniu, później jadą oboje w jednym kierunku, po czym zwracają się do siebie. Następnie wykonują bardzo eleganckie kroki w pozycji tanecznej (która zawsze kojarzy się raczej antyfeministycznie - w pozytywnym sensie :P). Chwilę jadą obok siebie, partner sprawia wrażenie, jakby ją wspierał, na moment się rozdzielają, a później - jakby w ramach "rzucania na głęboką wodę" - wyrzucany potrójny rittberger. Później oboje wznoszą ręce do góry, a później wykonują sekwencję choreograficzną, przywodzącą na myśl pokłon - przy czym oba te elementy sprawiają wrażenie wykonywanych jak przez jedną osobę (spirala jak odbicie lustrzane). Później już dużo spokojniej kolejne kroki z ramą i kolejna "próba" - skok wyrzucany. Potem krótko kroki, podczas których Maria odnalazła już właściwą drogę - podąża za Chrystusem, a ten unosi ją w podnoszeniu, a później program ukazuje ich całkowitą jedność w piruetach kręconych w parze. Program kończy odważna, dynamiczna sekwencja w rytm piosenki tytułowej z dwoma podnoszeniami, które sugerują swojego rodzaju happy end i pozycja końcowa, kojarząca się z ukrzyżowaniem.
Natomiast jeśli chodzi o słuszność interpretacji... Racje frakcji wszystkoistych nigdy mi nie odpowiadały. Istnieje jedna interpretacja, bo istniał jeden pomysł na jej stworzenie. Artysta, który nie potrafi jej przekazać nie jest artystą.
Zanim rzucicie kamień: nie chodzi mi o utwory o wielu znaczeniach, podtekstach, tzw. drugim dnie i im podobnie. Chodzi mi o całą rzeszę pseudoartystów, których "dzieła" przypominają te kamyczki, które czasem się kupuje w kopalniach. Z wierzchu się błyszczą, a pod spodem to zwykły krzemień. Dzieło o wartościach psychologicznych miernych albo żadnych okraszone całym mnóstwem jakiejś niewnoszącej niczego symboliki, której jedynym celem istnienia w utworze jest istnienie. Dobry reżyser przedstawia prostą historię miłości w prosty sposób (w różnej estetyce, oczywiście), kiepski - dorzuci tam ze trzy krzyże, czapkę Sherlocka Holmesa, neon klubu w Detroit, parę słów w keczua i cytat z Koranu - a cała rzesza pseudointelektualistów padnie z zachwytu jakich to cudów nie ukazał. To oczywiście nie jest przytyk w niczyją stronę :05:. Dlatego wolę już prostotę programów Morozova niż "misje" innych choreografów (to nie jest w stronę Julie Marcotte ani Steuera).
Współczesna sztuka bardzo "rozszerzyła" pojęcie artyzmu - jest ono teraz niezwykle pojemne. I często outsiderzy, którzy twierdzą, że ktoś powszechnie uznany za artystę nim nie jest, naraża się na lincz. Pamiętam kiedyś, jak "spotkałam" gościa, który rzucał się, że kocha Bergmana, a "Siódma pieczęć" jest największym arcydziełem w dziejach kinematografii. Problem pojawił się, kiedy ktoś poprosił go, żeby uzasadnił swoją decyzję. Inaczej niż "wszyscy tak mówią".
I nie mówię tu o tym, że dzieło - jakiekolwiek by nie było - musi się wszystkim podobać. Każdy człowiek ma prawo do własnej estetyki, gustu i smaku. Ale różnica między filmem pseudointelektualnym ("Faust") a wysoko intelektualnym ("Angielski pacjent") chyba jednak istnieje.
A teoria bardzo ciekawa
Och, po co szukać przykładów aż u Harding? Mateusz i Radek Chruścińscy potwierdzają regułę. Tyle, że nie w sensie przerostu ambicji, a chyba na odwrót. Z całym szacunkiem dla pani Iwony, ale Magda i Radek pokazują tak zachowawcze programy, tak słabo podkreślają swoje zalety, tak niewiele ryzykują, że jest to aż przerażające. Nawet anglojęzyczni komentatorzy narzekają, że oni nie chcą zaryzykować, chociażby spróbować wykonać skok potrójny. Niektórym rodzicom chyba trudno spojrzeć na swoje dzieci obiektywnie, a to by się niestety przydałoo tyle dziecko trenowane przez rodzica powinno być tępioną patologią zabronioną przez władze każdej federacji.
Rusłan jest cudowny, ale jednak...Mamy odpowiedź od Ruslana :D
[zdjęcie 1]
[zdjęcie 2]
Jednak ze wszystkich sportów to chyba właśnie łyżwiarze są najbardziej artystami. Ja nie jestem aż tak techniczna, wrażenie też odgrywa dla mnie ogromną rolę, podobnie estetyka. Aspekt psychologiczny też jest istotny i zgadzam się z ostatnim zdaniem. I nadal uważam, że limity dobrze wpływają na choreografów - pozwalają osiągnąć przejrzystość, niezbędną do sprawiedliwej oceny.Ależ jest, na pewno. Tyle, że ja mówię otwarcie: na zawodach szukam sportu i atletyzmu. Jeśli dany sport zakłada wpisywanie się w pewną estetykę, kojarzoną powszechnie z ‘artyzmem’, to dobrze, niech tak będzie, ale niech będą konkretne kryteria, których użyjemy do oceny jeśli chcemy rywalizować, a to przecież główne założenie sportu.
Nie myślę nigdy o łyżwiarzach, że są oni obowiązkowo artystami, trochę cekinów i muzyka w tle to za mało, żeby mnie do tego przekonać. Być może właśnie przez nacisk na ten ‘artyzm’ i brak wymierności ciężko mi się przekonać do programów systemu szóstkowego. Jestem ściśle techniczna. Trudno, moja strata, ale mi z tym dobrze.
Chociaż, oczywiście, jest też to, o czym pisała Ivi, czyli aspekt psychologiczny. Oglądając z odtworzenia nie czuję takich emocji, jak przy rywalizacji, którą mam okazję śledzić obecnie na bieżąco i być jej świadkiem. Pewnie gdybym miała okazje te dawne rywalizacje śledzić na żywo, to mimo całej ich niewymierności byłabym w to wkręcona
No i, o ile same zawody uwielbiam, o tyle gale totalnie mnie rozwalają. Ani trudności, ani pomysłowości. Z reguły, bo wiadomo, że są wyjątki.
No bo ma być przede wszystkim ładnie. Inna sprawa, że akurat gale niegdyś były znacznie lepsze - teraz traktowane są po macoszemu. Są wyjątki, oczywiście, ale na przykład programy z "All that skate" Volosozhar i Trankova są na maksa wtórne, to są wręcz sekwencje "powyrywane" z ich wcześniejszych programów i na łapu-capu posklejane. Niestety
Zdarzają się świetne programy galowe, oczywiście. Jak program Sotnikovej z tego sezonu. Ale większość to odgrzewane kotlety albo pozorowane działania :razz:
Bez przesady. Zgadzam, się że programy są podobne, natomiast do kalki im daleko. Jeśli mowa o rozmieszczeniu elementów - to faktycznie, są praktycznie te same. Ale różnią się najazdy, wejścia, zejścia - są szybsze, bardziej płynne i dynamiczne. Druga połowa programu też się znacząco rożni. Co do pierwszej - podobieństwo faktycznie rzuca ie w oczy, ale nie sposób ukryć, że Morozov jest bardzo "ekonomiczny", i wie co się opłaca jego zawodnikom. Na zasadzie: po co zmieniać coś, co działa? W pewnym sensie to rozumiem - w tym sezonie liczyło się dla nich złoto, a skoro już wiedzieli, co podoba się sędziom, to po protu to wykonali.Odnośnie peanów na cześć LP V/T to akurat też mam inne zdanie, dość ironicznym wydaje mi się fakt, że program, w którym pierwsze 120 sekund to raczej wierna kopia z zeszłego sezonu (nie mówię tylko o elementach, chodzi o kroki, ich rozmieszczenie, najazdy, kierunek, nawet ruchy rąk w czasie jazdy – zmieniła się tylko muzyka, całe szczęście, że to dobrzy łyżwiarze i swoją interpretacją kryją ten choreograficzny wyczyn) jest arcydziełem, oryginalnym, z jasno określoną wizję. Musiałabym zakładać, że dla obu programów wizja była taka sama :P
Ależ ja odróżniam rzeczy genialne od tych, którymi jestem zachwycona. Skoro możesz rozłożyć "Alice..." na czynniki pierwsze, to ja mogę JCHS.
Pozycja początkowa: informuje o rozłożeniu ról w programie, partner, wcielając się w rolę musicalowego Jezusa przewodzi i daje oparcie (Tania opiera się o plecy Maksima), dodatkowo dając wrażenie zamknięcia partnerów na siebie. Notabene - świetny pomysł sam w sobie - o miłości i nie o miłości :P On się obraca, ona nachyla się wymownie do jego ręki, ale jednocześnie pochyla się on, zniżając do jej poziomu. Następnie oboje się obracają, stają ręka w rękę i wykonują najazd do przodu, a potem kroki o obroty, w których prowadzi Maksim a Tatiana obraca się wokół niego i za nim podąża. W elemencie łączącym, partner chwyta ramiona partnerki i obraca ją dokoła w dość wymownej pozycji krzyża, a jednocześnie, jakby chciał jej coś pokazać. Wykonują kroki, podczas których ich ruchy stopniowo się synchronizują. Twista poprzedza pozycja, w której Maksim wyciąga rękę w bok, a Tatiana chwyta jego ramię. Po obrotach twistowych stopniowo zyskuje pewność siebie, wychodzi partnerowi naprzeciw, jest gotowa wykonać element side by side. Między salchowem a kombinacją całkowicie znika element podporządkowania, a partnerka - musicalowa Maria Magdalena - traci poczucie niższości. Przed toeloopami, Maksim otula Tatianę rękami, dodatkowo zapewniając ją o jej wartości. Rozpoczyna się bardziej dynamiczny fragment programu, podczas którego to oczyszczenie z grzechu zostaje poddane próbie (obroty w spirali śmierci, a później w piruetach). Sekwencja po piruetach jest dość dynamiczna, prawie agresywna i kończy się w momencie, kiedy Maxim zgina się wpół, Tatiana sprawia wrażenie jakby nagle coś dostrzegła (objawienie), a Maxim robi za jej plecami znak krzyża. Następnie ona klęka, jakby okazując skruchę biblijnej Marii Magdaleny i następuje dość skomplikowana sekwencja, która ma ukazać, jak Maria buduje swoje życie w oparciu o dobro - ten element, w którym Maxim "przenosi" ją na ramieniu, później jadą oboje w jednym kierunku, po czym zwracają się do siebie. Następnie wykonują bardzo eleganckie kroki w pozycji tanecznej (która zawsze kojarzy się raczej antyfeministycznie - w pozytywnym sensie :P). Chwilę jadą obok siebie, partner sprawia wrażenie, jakby ją wspierał, na moment się rozdzielają, a później - jakby w ramach "rzucania na głęboką wodę" - wyrzucany potrójny rittberger. Później oboje wznoszą ręce do góry, a później wykonują sekwencję choreograficzną, przywodzącą na myśl pokłon - przy czym oba te elementy sprawiają wrażenie wykonywanych jak przez jedną osobę (spirala jak odbicie lustrzane). Później już dużo spokojniej kolejne kroki z ramą i kolejna "próba" - skok wyrzucany. Potem krótko kroki, podczas których Maria odnalazła już właściwą drogę - podąża za Chrystusem, a ten unosi ją w podnoszeniu, a później program ukazuje ich całkowitą jedność w piruetach kręconych w parze. Program kończy odważna, dynamiczna sekwencja w rytm piosenki tytułowej z dwoma podnoszeniami, które sugerują swojego rodzaju happy end i pozycja końcowa, kojarząca się z ukrzyżowaniem.
Co do odbiegania od interpretacji: ależ ja się zgadzam, tylko ISU nie całkiem Jeszcze a propos JCHS - ja naprawdę odróżniam pojęcie czegoś genialnego od czegoś co mi osobiście bardzo się podoba. I akurat ten program należy do tej drugiej kategorii. Trzeba przyznać, że Morozov idealnie się odnalazł w kryteriach ISU - masz rację, że pod tymi względami, które wypisałaś to jest wyjątkowo słaba choreografia. Natomiast Nikolai świetnie wie, czego ISU oczekuje i potrafi się dostosować. To nie geniusz, ale potrafi dobrze wykorzystać swój dość mierny talent. A że miał świetnych zawodników, którzy sprzedadzą wszystko, co ma LOVE w tle - to wyszło choreo na 10. Tylko nie jestem przekonana, czy powtórzy to samo ze Stolbovą i Klimovem.Odbiegając od interpretacji (bo dlaczego jedna miałaby być słuszna, a druga odbiegać od rzeczywistości?), oto o co mi naprawdę chodziło: istnieją kryteria wg których choreografia może być (i jest) analizowana dość wymiernie w oderwaniu od własnych preferencji odnośnie stylu. Tak jak pisałam: ciało, wysiłek, kształt, przestrzeń. Dla choreografii sportowej jest to najbardziej wymierna podstawa dla oceny, w sporcie na pewno sprawdza się przy układaniu choreografii w gimnastyce artystycznej, która w pewien sposób jest łyżwiarstwu bliska.
Natomiast jeśli chodzi o słuszność interpretacji... Racje frakcji wszystkoistych nigdy mi nie odpowiadały. Istnieje jedna interpretacja, bo istniał jeden pomysł na jej stworzenie. Artysta, który nie potrafi jej przekazać nie jest artystą.
Zanim rzucicie kamień: nie chodzi mi o utwory o wielu znaczeniach, podtekstach, tzw. drugim dnie i im podobnie. Chodzi mi o całą rzeszę pseudoartystów, których "dzieła" przypominają te kamyczki, które czasem się kupuje w kopalniach. Z wierzchu się błyszczą, a pod spodem to zwykły krzemień. Dzieło o wartościach psychologicznych miernych albo żadnych okraszone całym mnóstwem jakiejś niewnoszącej niczego symboliki, której jedynym celem istnienia w utworze jest istnienie. Dobry reżyser przedstawia prostą historię miłości w prosty sposób (w różnej estetyce, oczywiście), kiepski - dorzuci tam ze trzy krzyże, czapkę Sherlocka Holmesa, neon klubu w Detroit, parę słów w keczua i cytat z Koranu - a cała rzesza pseudointelektualistów padnie z zachwytu jakich to cudów nie ukazał. To oczywiście nie jest przytyk w niczyją stronę :05:. Dlatego wolę już prostotę programów Morozova niż "misje" innych choreografów (to nie jest w stronę Julie Marcotte ani Steuera).
Współczesna sztuka bardzo "rozszerzyła" pojęcie artyzmu - jest ono teraz niezwykle pojemne. I często outsiderzy, którzy twierdzą, że ktoś powszechnie uznany za artystę nim nie jest, naraża się na lincz. Pamiętam kiedyś, jak "spotkałam" gościa, który rzucał się, że kocha Bergmana, a "Siódma pieczęć" jest największym arcydziełem w dziejach kinematografii. Problem pojawił się, kiedy ktoś poprosił go, żeby uzasadnił swoją decyzję. Inaczej niż "wszyscy tak mówią".
I nie mówię tu o tym, że dzieło - jakiekolwiek by nie było - musi się wszystkim podobać. Każdy człowiek ma prawo do własnej estetyki, gustu i smaku. Ale różnica między filmem pseudointelektualnym ("Faust") a wysoko intelektualnym ("Angielski pacjent") chyba jednak istnieje.
I nawzajem :00:Będziemy patrzeć na to wszystko inaczej, ale to dobrze. Warto zawsze móc spojrzeć na coś z innego punktu widzenia Zwłaszcza, że bardzo cenię Twoje wypowiedzi i argumentację i czytam to z przyjemnością
Dziękuję. Ja Tobie zazdroszczę znajomości rosyjskiego - piękny język, niestety z jego nauką jestem skazana tylko na siebie, więc rezultaty nie są raczej takie, jak bym sobie życzyła.Mam teorię (oczywiście (trochę) żartobliwie), że człowiek pełnię szczęścia i zrozumienia może osiągnąć po poznaniu języków doskonałych, nacechowanych mistycznością, tj. chiński, hebrajski i egipski :P
Zazdroszczę, zazdroszczę, zazdroszczę zdolności językowych i życzę, żeby poznawanie chińskiego przynosiło nie tylko wiele korzyści, ale przede wszystkim pozytywnych emocji :D
A teoria bardzo ciekawa
Miło się na to patrzy. Ale muzyka i realizacja w ogóle - tragedia.Ja wyłączyłam głos w trakcie, żeby móc oglądać z przyjemnością :P
Natomiast podoba mi się, że mają w sobie tyle energii i daje im to dobrą zabawę
Oczywiście, że oceny za komponenty są czasem z Księżyca wzięte. Ale i tak znacznie łatwiej je uzasadnić niż za 6.0Słabsi czasem tak, ale to mamy i z CoP, przypomnę medale Korpii, Lepisto albo np. Karoliny czy Patricka gdzie wygrywali po koncertwoym szorowaniu tyłkiem po lodzie...
Ależ ja je oglądam. Po prostu nie zawsze mi się podobająWiem, że są na forum osoby dla których 2004 rok to prehistoria i nawet nie oglądają na youtube programów z poprzedniego systemu sędziowania, ale ja tego nie potrafię zrozumieć
Mówimy, jak zawsze, różnymi językami [...]. Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda? (Michaił Bułhakow)
- LittleLotte
- Posty: 1522
- Rejestracja: 10 lat temu
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
A tu jeszcze parę drobiazgów, które udało mi się znaleźć.
Wywiad z Adeliną. Niestandardowy. I nie dałabym głowy, że autentyczny :P
http://nationalave.com/2014/02/20/an-ex ... sotnikova/
Chociaż widać w nim wyraźnie, że Ada jest w moim wieku
Na przykład:
Ave: And your country can’t seem to grasp that the Iron Curtain fell yet, so we’ll call it even.
Sotnikova: Hey, have you ever tried this new thing called not being a fucking prick?
Albo:
Ave: So just how in the tank for you were the judges?
Sotnikova: Oh come onnn, I was clearly the best.
Ave: I mean.. yeah. But Ashley Wagner did spinning and jumping and stuff!
Sotnikova: I hope you get mauled by stray dogs.
Czy to:
Ave: Sure! When you do all the spinny things, do you ever get like super dizzy?
Sotnikova: Honestly, I want to puke.
Ave: The spinning’s that bad?
Sotnikova: No, this interview is.
Ktoś tu wrzucił info, że Mervin rozstał się z Natashą. Ach, jak ja bym chciała zobaczyć jeszcze taki wyraz twarzy Narumi... I Mervina też. Szkoda, że już nie razem
I jeszcze to... Komentarz brzmiał: "Don't touch me there" :24:
Wywiad z Adeliną. Niestandardowy. I nie dałabym głowy, że autentyczny :P
http://nationalave.com/2014/02/20/an-ex ... sotnikova/
Chociaż widać w nim wyraźnie, że Ada jest w moim wieku
Na przykład:
Ave: And your country can’t seem to grasp that the Iron Curtain fell yet, so we’ll call it even.
Sotnikova: Hey, have you ever tried this new thing called not being a fucking prick?
Albo:
Ave: So just how in the tank for you were the judges?
Sotnikova: Oh come onnn, I was clearly the best.
Ave: I mean.. yeah. But Ashley Wagner did spinning and jumping and stuff!
Sotnikova: I hope you get mauled by stray dogs.
Czy to:
Ave: Sure! When you do all the spinny things, do you ever get like super dizzy?
Sotnikova: Honestly, I want to puke.
Ave: The spinning’s that bad?
Sotnikova: No, this interview is.
Ktoś tu wrzucił info, że Mervin rozstał się z Natashą. Ach, jak ja bym chciała zobaczyć jeszcze taki wyraz twarzy Narumi... I Mervina też. Szkoda, że już nie razem
I jeszcze to... Komentarz brzmiał: "Don't touch me there" :24:
Mówimy, jak zawsze, różnymi językami [...]. Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda? (Michaił Bułhakow)
Ja u Radka, syna Pani Iwony, nie widzę radości z bycia łyżwiarzem. Pamiętam jak kiedyś oglądałam reportaż o dzieciach zaczynających przygodę z uprawianiem skoków narciarskich. Dziennikarz pyta dzieciaka: "Czy podobają ci się skoki narciarskie?", a kuzynka oglądająca ze mną TV odpowiedziała za dzieciaka: "Ojciec powiedział, że ma mi się podobać" :P . Zastanawiam się na serio czy to nie ten przypadek. Miałam kiedyś wykłady z filozofii u pewnego profesora a z jego synem mieliśmy na studiach ćwiczenia. W życiu nie widziałam drugiego młodego człowieka, który miałby tak olewczy stosunek do swojej pracy i był nią tak znudzony. Po co się za to brał, pytam się? Ja rozumiem, że dzieci wielkich mistrzów przesiąkają w domu pewną atmosferą, praktycznie każde umie jeździć na łyżwach, ale nigdy nie zbliżają się do osiągnięć swoich rodziców (Makarova chyba była najbliżej). Zwyczajnie albo masz talent i kochasz to co robisz albo na pewnym etapie szukasz nowego pomysłu na siebie a łyżwy traktujesz jako rekreację i weekendową zabawę. Większość dzieci ludzi związanych z łyżwiarstwem nie podskakuje wyżej pewnego poziomu i nie ma z tym problemu. Reszta musi się męczyć spełniając jakieś ambicje rodziców (nawet czysto podświadomie) i nie myśli o tym, że może mają talent, ale do czegoś innego.
- LittleLotte
- Posty: 1522
- Rejestracja: 10 lat temu
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Ja nie widzę tej radości przede wszystkim u Magdy. Nigdy nie kochałam Kempówkingów, ale tę radość i miłość do łyżwiarstwa widać jak na dłoni. Oni jeżdżą, bo to kochają, bo się w ten sposób realizują. Bez względu na kontuzje, problemy finansowe (a mieli ogromne) czy po prostu brak talentu :P. W pewien sposób mi imponują, podobnie jak Brooklee Han.
Stacey i David
Dla porównania Madzia i Radek
Jakby jeżdzili, bo muszą. To trochę smutne, bo odnoszę wrażenie, że są znacznie bardziej utalentowani niż Brytyjczycy. Magda ma piękną postawę, dobrą pracę rąk, jest stabilna emocjonalnie, dobrze skacze. Trochę ryzyka i trochę uśmiechu
Stacey i David
Dla porównania Madzia i Radek
Jakby jeżdzili, bo muszą. To trochę smutne, bo odnoszę wrażenie, że są znacznie bardziej utalentowani niż Brytyjczycy. Magda ma piękną postawę, dobrą pracę rąk, jest stabilna emocjonalnie, dobrze skacze. Trochę ryzyka i trochę uśmiechu
Mówimy, jak zawsze, różnymi językami [...]. Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda? (Michaił Bułhakow)
- LittleLotte
- Posty: 1522
- Rejestracja: 10 lat temu
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
- LittleLotte
- Posty: 1522
- Rejestracja: 10 lat temu
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Mam nadzieję, że kogoś jeszcze interesuje polskie łyżwiarstwo figurowe?
http://igrzyska24.pl/nadal-mamy-nadziej ... -gebrerem/
Bardzo interesujący wywiad z Justyną i Peterem, naszą parą taneczną. Trochę kiepska relacja wypowiedzi, ale da się przeżyć. Chyba Kasia pisała, że oczekiwała w 2014 jakichś sukcesów Polaków, ale się nie doczekała :P No więc niezupełnie. Justynka i Piotr zajęli 3 miejsce w Finlandia Trophy, co więcej: mieli NAJWYŻSZĄ base value w stawce. Czemu to podkreślam? Ano dlatego, że wyprzedzili ich jedynie: Madison Chock i Evan Bates oraz Tessa Virtue i Scott Moir (odpowiednio miejsca drugie i pierwsze). Powiem jeszcze, że program krótki przegrali z Madison i Evanem zaledwie o 2 punkty.
Co ciekawsze fragmenty:
Żałujemy bardzo, że nasz budżet którym dysponowaliśmy na szkolenie nie pozwolił nam na uczestnictwo we wszystkich zajęciach między innymi na pracę z akrobatami, którzy udoskonalają podnoszenia. (...) W żadnym z polskich ośrodków zawodnicy nie mają zapewnionych takich warunków, z jakich korzystają Kanadyjczycy czy też Amerykanie. czyli kłopotów finansowych i wyposażeniowych polskich sportowców ciąg dalszy. Jeszcze bardziej interesujące są fragmenty o tym, jak zbierali pieniążki:
Koszt szkolenia w Novi jest bardzo wysoki. Jesteśmy bardzo wdzięczni Polskiemu Związkowi Łyżwiarstwa Figurowego za wsparcie, dzięki któremu możemy trenować z najlepszymi na świecie. Koszty takie jak czynsz za mieszkanie, prąd, internet, ogrzewanie, jedzenie, koszty transportu i ubezpieczenie samochodu są pokrywane przez naszych rodziców. My także mieliśmy trudny okres, kiedy musieliśmy płacić za specjalne lekcje na które uczęszczali wszyscy łyżwiarze trenujący w Novi. Był balet i zajęcia z akrobatyki prowadzone z trenerem z Rosji. Nie chcieliśmy przegapić okazji by poprawić swoje umiejętności, nie mogło nas zabraknąć na tych zajęciach. Niestety nie mieliśmy więcej pieniędzy, ale moja mama rozpoczęła zbiórkę funduszy. Ona pracuje w pełnym wymiarze godzin, a po pracy lubi się zrelaksować, więc robi piękne broszki kwiatowe z tkanin, które zebrała z resztek moich strojów, które szyła przez dwanaście lat (więcej: https://www.facebook.com/PetalsAndSpark ... arget_id=0). Babcia jest także uzdolnioną plastycznie osobą i wykonuje dekoracje bożonarodzeniowe, które cieszą się ostatnio sporym powodzeniem. Mama z babcią sprzedają ta przedmioty lub wysyłają darczyńcom, jako podziękowanie za wsparcie. Mieszkający w Kanadzie Polacy okazali się bardzo pomocni. Znalazł się także ktoś z USA, który przekazał nam ponad połowę potrzebnej kwoty. Mama zebrała ponad dwa tysiące dolarów, które przeznaczyliśmy na lekcje baletu i akrobatyki, które odbyły się latem. - zaczęłam ich podziwiać. Są naprawdę zdeterminowani, aby osiągać sukcesy.
A tu parę słów Justyny o systemie sędziowania w tańcach. Patrząc czasem na wyniki trudno się nie zgodzić.
Sędziowania podczas zawodów Nebelhorn Trophy raczej wolałabym nie oceniać. Nie są to moje pierwsze zawody, więc siedzę w tym nie od dzisiaj i doskonale zdaję sobie sprawę jak to funkcjonuje. Zarówno w naszym sporcie jak i w wielu innych dyscyplinach póki zawodnik nie ”wyrobi” sobie pewnej opinii zwłaszcza u sędziów, nie jest zauważany. Zdarza się czasem kiedy zawodnikom z wyższej półki przy zaprezentowanych słabszych programach sędziowie nie zaniżają ocen tylko dlatego, że „nie wypada” bo są to zawodnicy na wyższym poziome lub też reprezentują kraje, które są mocarstwami w danej dziedzinie. To zjawisko akurat możemy zaobserwować na większości zawodów i mimo iż nie mówi się o tym głośno to większość doskonale zdaje sobie sprawę, że tak właśnie jest. W takiej sytuacji najbardziej pokrzywdzone są pary, które są nowo zestawione lub też mniej znane, co nie oznacza że są gorsze. W przypadku moim i Piotra, kiedy to nasz staż jako pary nie jest długi, potrzebujemy trochę czasu na to by sędziowie się do nas przyzwyczaili i zaczęli postrzegać nas jako parę, która potrafi prezentować swoje układy na wysokim poziomie.
A tak swoją drogą,
http://igrzyska24.pl/nadal-mamy-nadziej ... -gebrerem/
Bardzo interesujący wywiad z Justyną i Peterem, naszą parą taneczną. Trochę kiepska relacja wypowiedzi, ale da się przeżyć. Chyba Kasia pisała, że oczekiwała w 2014 jakichś sukcesów Polaków, ale się nie doczekała :P No więc niezupełnie. Justynka i Piotr zajęli 3 miejsce w Finlandia Trophy, co więcej: mieli NAJWYŻSZĄ base value w stawce. Czemu to podkreślam? Ano dlatego, że wyprzedzili ich jedynie: Madison Chock i Evan Bates oraz Tessa Virtue i Scott Moir (odpowiednio miejsca drugie i pierwsze). Powiem jeszcze, że program krótki przegrali z Madison i Evanem zaledwie o 2 punkty.
Co ciekawsze fragmenty:
Żałujemy bardzo, że nasz budżet którym dysponowaliśmy na szkolenie nie pozwolił nam na uczestnictwo we wszystkich zajęciach między innymi na pracę z akrobatami, którzy udoskonalają podnoszenia. (...) W żadnym z polskich ośrodków zawodnicy nie mają zapewnionych takich warunków, z jakich korzystają Kanadyjczycy czy też Amerykanie. czyli kłopotów finansowych i wyposażeniowych polskich sportowców ciąg dalszy. Jeszcze bardziej interesujące są fragmenty o tym, jak zbierali pieniążki:
Koszt szkolenia w Novi jest bardzo wysoki. Jesteśmy bardzo wdzięczni Polskiemu Związkowi Łyżwiarstwa Figurowego za wsparcie, dzięki któremu możemy trenować z najlepszymi na świecie. Koszty takie jak czynsz za mieszkanie, prąd, internet, ogrzewanie, jedzenie, koszty transportu i ubezpieczenie samochodu są pokrywane przez naszych rodziców. My także mieliśmy trudny okres, kiedy musieliśmy płacić za specjalne lekcje na które uczęszczali wszyscy łyżwiarze trenujący w Novi. Był balet i zajęcia z akrobatyki prowadzone z trenerem z Rosji. Nie chcieliśmy przegapić okazji by poprawić swoje umiejętności, nie mogło nas zabraknąć na tych zajęciach. Niestety nie mieliśmy więcej pieniędzy, ale moja mama rozpoczęła zbiórkę funduszy. Ona pracuje w pełnym wymiarze godzin, a po pracy lubi się zrelaksować, więc robi piękne broszki kwiatowe z tkanin, które zebrała z resztek moich strojów, które szyła przez dwanaście lat (więcej: https://www.facebook.com/PetalsAndSpark ... arget_id=0). Babcia jest także uzdolnioną plastycznie osobą i wykonuje dekoracje bożonarodzeniowe, które cieszą się ostatnio sporym powodzeniem. Mama z babcią sprzedają ta przedmioty lub wysyłają darczyńcom, jako podziękowanie za wsparcie. Mieszkający w Kanadzie Polacy okazali się bardzo pomocni. Znalazł się także ktoś z USA, który przekazał nam ponad połowę potrzebnej kwoty. Mama zebrała ponad dwa tysiące dolarów, które przeznaczyliśmy na lekcje baletu i akrobatyki, które odbyły się latem. - zaczęłam ich podziwiać. Są naprawdę zdeterminowani, aby osiągać sukcesy.
A tu parę słów Justyny o systemie sędziowania w tańcach. Patrząc czasem na wyniki trudno się nie zgodzić.
Sędziowania podczas zawodów Nebelhorn Trophy raczej wolałabym nie oceniać. Nie są to moje pierwsze zawody, więc siedzę w tym nie od dzisiaj i doskonale zdaję sobie sprawę jak to funkcjonuje. Zarówno w naszym sporcie jak i w wielu innych dyscyplinach póki zawodnik nie ”wyrobi” sobie pewnej opinii zwłaszcza u sędziów, nie jest zauważany. Zdarza się czasem kiedy zawodnikom z wyższej półki przy zaprezentowanych słabszych programach sędziowie nie zaniżają ocen tylko dlatego, że „nie wypada” bo są to zawodnicy na wyższym poziome lub też reprezentują kraje, które są mocarstwami w danej dziedzinie. To zjawisko akurat możemy zaobserwować na większości zawodów i mimo iż nie mówi się o tym głośno to większość doskonale zdaje sobie sprawę, że tak właśnie jest. W takiej sytuacji najbardziej pokrzywdzone są pary, które są nowo zestawione lub też mniej znane, co nie oznacza że są gorsze. W przypadku moim i Piotra, kiedy to nasz staż jako pary nie jest długi, potrzebujemy trochę czasu na to by sędziowie się do nas przyzwyczaili i zaczęli postrzegać nas jako parę, która potrafi prezentować swoje układy na wysokim poziomie.
A tak swoją drogą,
Ano, taka chyba istnieje. Jakość nie najlepsza, ale w celach poznawczych można się przemęczyć. Ostatnia w World Standings (Madzia i Radek są 20 miejsc dalej )Ja pamiętam, że kiedyś widziałam parę sportową z Korei Północnej. Chyba nie muszę pisać, że do poziomu par chińskich dużo im brakowało (oględnie rzecz ujmując).
Mówimy, jak zawsze, różnymi językami [...]. Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda? (Michaił Bułhakow)
Ivi, bo tak na dobrą sprawę aż tak bardzo system się nie zmienił. Owszem, jest lepiej, są możliwe awanse, jak np. ten Denisa na ZIo, czy Kostii na ME, ale i tak najpierw musisz wyrobić sobie markę, albo pochodzić z odpowiedniego kraju. I to jest smutne, aż dziw, że przebiła się Yuna z Korei, choć z drugiej strony Azjaci już od kilku dekad przebijali się do czołówki.
Pisałam niedawno o Kempkingach, owszem, uważam, ze byli irytujący, przynajmniej dla mnie, ale tego, ze mieli w sobie zapał i entuzjazm odmówić im nie można!
Pisałam niedawno o Kempkingach, owszem, uważam, ze byli irytujący, przynajmniej dla mnie, ale tego, ze mieli w sobie zapał i entuzjazm odmówić im nie można!
Nie dyskutuj z debilem. Najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu - potem pokona doświadczeniem .
- LittleLotte
- Posty: 1522
- Rejestracja: 10 lat temu
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Jeśli chodzi o konkurencje solowe i pary sportowe, to da się wybić. Po prostu wystarczy być dobrym. Wtedy w zasadzie nieistotne, czy jesteś Czechem, Niemcem, Rosjaninem, Kazachem, Azerem czy pochodzisz z Sudanu. To raczej wymiernie sędziowane dyscypliny, nawet niewprawne oko odróżni mistrza od rzemieślnika. Leonovej nie pomaga obywatelstwo, a Yunie nie przeszkadza. Kiedy Shizuka zdobyła mistrzostwo olimpijskie, Japonia nie była potęgą w łyżwiarstwie. Nie przypominam też sobie zbyt wielu fenomenalnych Hiszpanów. Dobre pary i soliści się wybronią.Ivi, bo tak na dobrą sprawę aż tak bardzo system się nie zmienił. Owszem, jest lepiej, są możliwe awanse, jak np. ten Denisa na ZIo, czy Kostii na ME, ale i tak najpierw musisz wyrobić sobie markę, albo pochodzić z odpowiedniego kraju. I to jest smutne, aż dziw, że przebiła się Yuna z Korei, choć z drugiej strony Azjaci już od kilku dekad przebijali się do czołówki.
Gorzej jest z tańcami na lodzie, ale obwiniałabym przede wszystkim decyzję o usunięciu obowiązków. Obecnie odnoszę wrażenie, że o miejscach decyduje kolejność pojawiania się na lodzie. Przynajmniej w większości. Pary, które pojawiają się jako pierwsze mogą pojechać program sezonu - jak Justyna i Peter na MŚ, a do dowolnego nie przejdą, bo znaleźli się w grupie, która z góry ma nie pójść dalej. Poza tym, tańce są do pewnego stopnia przewidywalne. Mam na myśli to, że sędziowie są w stanie przewidzieć, jak pojedzie dany zawodnik, i - o ile nie popełni bardzo poważnych błędów - na tej podstawie oceniają. A nie na podstawie faktycznego stanu rzeczy. Twizzle Tessy i Scotta na Finlandia Trophy jeden z sędziów ocenił na GOE +2, a drugi na -1. Trochę zaskakująca rozbieżność, prawda? Inna sprawa, że - przynajmniej ja tak to widzę - kreatywność nie zawsze idzie w parze z techniką, ale sędziowie tego nie widzą. Vide - niesamowita pozycja na ME Coomes i Bucklanda.
Mówimy, jak zawsze, różnymi językami [...]. Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda? (Michaił Bułhakow)
Smutno mi.
Z przykrością pragniemy podzielić się z Wami smutnym faktem. Justyna niespodziewanie i nagle, zrezygnowała ze swojej dalszej kariery łyżwiarskiej z Piotrem. Zdecydowała nie wrócić do Stanów z Polski w planowanym czasie. Decyzja, o której Piotr dowiedział się niespodziewanie 8 Maja wydaje się być definitywna i nieodwracalna. Można domyśleć się, że po naprawdę udanym sezonie i radości tak Justyny jak i Piotra, po osiągnięciach technicznych na Mistrzostwach Świata w Japoni w Kwietniu, decyzja ta jest bardzo dużym ciosem dla Piotra. Jego głównym celem w dalszym ciągu jest reprezentowanie Polski na jak najwyższym poziomie. Oczywiście szuka nowej partnerki, która będzie tak samo zdeterminowana jak on, i która nie boi się ciężkiej pracy, aby osiągnąć wspólny cel.
Piotr chciałby bardzo serdecznie podziękować wszystkim Wam za wsparcie i wiarę w możliwości pary, za Wasze dobre słowa, kibicowanie im całym sercem i za wszelką pomoc tak duchową jak i finansową. Bez Was, ich piękne osiągnięcia nie byłyby możliwe.
- informację tę dostałam wczoraj, ale widzę że pojawiła się już na kilku portalach. Postaram się dowiedzieć kto jest jej źródłem. Wszystko niestety wskazuje, że jest prawdziwa i domyślam się, że chodzi tu o względy finansowe.
Z przykrością pragniemy podzielić się z Wami smutnym faktem. Justyna niespodziewanie i nagle, zrezygnowała ze swojej dalszej kariery łyżwiarskiej z Piotrem. Zdecydowała nie wrócić do Stanów z Polski w planowanym czasie. Decyzja, o której Piotr dowiedział się niespodziewanie 8 Maja wydaje się być definitywna i nieodwracalna. Można domyśleć się, że po naprawdę udanym sezonie i radości tak Justyny jak i Piotra, po osiągnięciach technicznych na Mistrzostwach Świata w Japoni w Kwietniu, decyzja ta jest bardzo dużym ciosem dla Piotra. Jego głównym celem w dalszym ciągu jest reprezentowanie Polski na jak najwyższym poziomie. Oczywiście szuka nowej partnerki, która będzie tak samo zdeterminowana jak on, i która nie boi się ciężkiej pracy, aby osiągnąć wspólny cel.
Piotr chciałby bardzo serdecznie podziękować wszystkim Wam za wsparcie i wiarę w możliwości pary, za Wasze dobre słowa, kibicowanie im całym sercem i za wszelką pomoc tak duchową jak i finansową. Bez Was, ich piękne osiągnięcia nie byłyby możliwe.
- informację tę dostałam wczoraj, ale widzę że pojawiła się już na kilku portalach. Postaram się dowiedzieć kto jest jej źródłem. Wszystko niestety wskazuje, że jest prawdziwa i domyślam się, że chodzi tu o względy finansowe.
Last edited by mavie 10 lat temu, edited 2 times in total.
- LittleLotte
- Posty: 1522
- Rejestracja: 10 lat temu
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
To chyba jest jakiś żart :16: :17: :41: Polskie łyżwiarstwo faktycznie stoi na niesamowicie wysokim poziomie. Właśnie rozpadła się nasza jedyna jaskółka przyszłych sukcesów. Utalentowana, bardzo sympatyczna para, technicznie lepsza ze startu na start, z coraz lepszymi widokami na przyszłość, podejmuje decyzję o rozstaniu. Czy też raczej jej jedna połowa podejmuje tę decyzję.
Mam nadzieję, że Piotr znajdzie jeszcze lepszą partnerkę i z nią odniesie upragniony sukces. :05: Ale - niestety - myślę, że będzie mu tylko trudniej. Wrócił przecież tam gdzie dwa lata temu zaczynał z Justyną. Znowu będzie trzeba udowadniać, że wyróżnia się spośród stawki i robi postępy. Liczę tylko, że nie wróci do reprezentacji Kanady.
A tak swoją drogą, mavie, skąd te wiadomości?
Mam nadzieję, że Piotr znajdzie jeszcze lepszą partnerkę i z nią odniesie upragniony sukces. :05: Ale - niestety - myślę, że będzie mu tylko trudniej. Wrócił przecież tam gdzie dwa lata temu zaczynał z Justyną. Znowu będzie trzeba udowadniać, że wyróżnia się spośród stawki i robi postępy. Liczę tylko, że nie wróci do reprezentacji Kanady.
A tak swoją drogą, mavie, skąd te wiadomości?
Mówimy, jak zawsze, różnymi językami [...]. Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda? (Michaił Bułhakow)
mavie, straszne wieści! Aż trudno mi w to uwierzyć... Naprawdę sporo sobie po nich obiecywałam... Wielka szkoda. Oby Piotr znalazł świetną partnerkę, ale nowej parze będzie trudno się przebić... Piotr i Justyna przynajmniej mieli już trochę startów za sobą i pewnie w przyszłym sezonie mogliby liczyć na wyższe PCS. Szkoda....
Ojej! Ale kiepska wiadomość z rana! Szok.
ja też wiel sobie obiecywałam po tej parze.
Szkoda Piotra, nie ma chyba nic gorszego jak zaczynanie od początku - zwłaszcza w tańcach, gdzie ważne jest to "obycie" i marka. Ech.
Oby szybko znalazł kogoś równie dobrego i osiągał sukcesy. :05:
ja też wiel sobie obiecywałam po tej parze.
Szkoda Piotra, nie ma chyba nic gorszego jak zaczynanie od początku - zwłaszcza w tańcach, gdzie ważne jest to "obycie" i marka. Ech.
Oby szybko znalazł kogoś równie dobrego i osiągał sukcesy. :05:
Nie dyskutuj z debilem. Najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu - potem pokona doświadczeniem .