W tym roku obskoczyliśmy Albanię, Macedonię, króciutko Bułgarię, Serbię i dzień w Salonikach.
Albania to w skrócie przepiękne góry, czyste plaże, w większości przyjaźni ludzie za Chiny Ludowe nie mówiący po angielsku


W Macedonii polecam Jezioro Ochrydzkie wpisane na listę UNESCO. Trafiliśmy na bardzo przyjaznego i bezpośredniego aż do przesady gospodarza, który każdy dzień zaczynał od "Hey my friend, hey polish people RAKIJA?" :mrgreen: Macedonia i Albania to oczywiście matka Teresa. Miałam wrażenie, że w Macedonii każda ulica jest imienia "świętego kogoś".
W Salonikach widzieliśmy jeden strajk, wiele zamkniętych na cztery spusty kiedyś-sklepów i ludzi pijących Frappe na każdym rogu i o każdej porze. Kocham Bałkany, ale stolice nie powalają na kolana. Sofia to cosik pokroju Warszawy czyli zwiedzić można, ale nie powala. Skopje w Macedonii jest dość kiczowate. Na każdym rogu pomniki lwów, koni, które mają symbolizować wielkie ambicje małego kraju, ale wypadają dość tandetnie. Nasz gospodarz ożeniony z Polką mówił perfekcyjnie po polsku.
W Bułgarii spędziliśmy dwa dni w Sofii i jeden w Rozden, które miało być tylko "na . spanie", a okazało się strzałem w "10". Przepyszna kuchnia, mili ludzie i hotelik z klimatem.
Polecam Monastyr Rylski w Bułgarii, jeziorko "Blue eye" i Butrint w Albanii, Ochryd i mniejsze miasteczka (np Vevchani) w Macedonii. To dobra alternatywa dla Grecji. Stolice raczej dla amatorów tego typu miejsc. Jeżeli ktoś jeździ na "all inclusive" to pewnie Albania nie jest dla niego, ale jeżeli przymkniecie oko na drobne niedociągnięcia to możecie przeżyć wspaniałe wakacje, ludzie bardzo się starają, jest bezpiecznie, kuchnia podobna do greckiej, piękna przyroda. Na każdej drodze spotkacie też osły, kozy i krowy, które zachowują się jakby znały przepisy ruchu drogowego :P. Ogólnie polecam organizację wakacji na własną rękę, trochę się trzeba przy tym namęczyć, ale warto.