: 2014-03-21, 16:03
Wybaczcie, że dopiero teraz. Ale ostatni nie mam czasu na nic, a teraz jeszcze dodatkowo chore dziecko. Korzystając z tego, ze spi, siadłam by choć trochę nadrobić - niestety tegoroczne mś obejrzę w powtórkach, mam szkolenia dwa i będe musiała znów po godzinach zostawać.
A co do COP - nie wymyślono nic lepszego.
Dla mnie 6,0 nie było jakimś kosmosem, bo się wychowałam na tym systemie i conieco łapałam. Ale i mnie denerwował, bo nazwisko było głównym wyznacznikiem tego, które miejsce się zajmowało.
I jeszcze te ostateczne rozdanie miejsc, które zależało od tego kto wygra z kim, ech.
Niemozliwe też były takie sytuacje jak np na ME, gdzie Kostia z 11 awansował na 2gie, czy z ZIO, gdzie Denis wskoczył na podium też z daleka.
Śmieszyły mnie komentarze na onecie, bo głównym zarzutem wobec Sotnikowej było to, że jest "szerzej nieznana" :mrgreen: No i ja właśnie za to cenię CoP, że można się wybić, że można zdobywać medale będąc niemal debiutantką.
Owszem, zdarzało się to wcześniej, choćby z Bajul czy Lipiński, które po mega krótkiej karierze były na szczycie, ale to były jednostki. Większość swoje musiała "odstać" w kolejce do podium, co widoczne było głównie w tańcach.
Teraz jest więcej emocji "technicznych"i wyższy poziom techniczny, quady i trudne kombinacje, podnoszenia itd. Głównie technika i takie myśli "Skoczy czy upadnie?" Artyzm zszedł na drugi plan.
Odniosę się do wpsiu Haley, bo ja chyba rozumiem co na myśli miała mówiąc o nudzie. Owszem, programy są trudniejsze w warstwie technicznej i to akurat nie jest nudne, ale sporo jest takich w których zawodnicy tak skupiają się na elementach, że na nic innego w tych programach miejsca nie ma. Nie ma już niemal artystek/artystów - których sama jazda wbijałaby w fotel. A kiedyś bywały
Owszem, skakały też i do tego czysto, ale nie były też artystkami/artystami, pokazywali też "figury" bo to łyżwiarstwo figurowe nie skokowe.
Świetny przykład tańców - były tance obowiązkowe, gdzie faktycznie pary pokazywały te same kroki do takiej samej niemal muzyki, ale jak to pokazywało ich technikę! Od razu widać było kto ją ma a kto nie. OD - tak, to były perełki, świetne programy świetnie łączące obowiązek z dowolnością. Teraz tylko te naprawdę dobre pary potrafią pokazać coś z sensem. Reszta gnie się niemiłosiernie i pokracznie, byleby pokazać coś trudnego, za co uciułają punktów, niwelujących to, ze nie potrafią wykonywać synchronicznych kroków, albo, że pół sekwencji leci na 2 nogach.
Panowie wklejają 2aksle byleby dostać te kolejne mniej więcej 4 pkt - zamiast porządnie dokręcić piruet, albo skracają sekwencje kroków.
Oczywiscie są wyjątki, u panów Chan, Takahashi, Hanyu czy u pań Karolina, Mao czy Sotnikowa. U nich, niezależnie czy się lubi ich czy nie widać to serce do jazdy i dbałość o szczegóły. są też inni, ktorzy pokazują coś w warstwie choreograficznej, ale coraz ich mniej.
nawet jedne z moich ulubieńców, Javier - u niego jakby pomysły na siebie się skończyły, zatrzymał się na Chaplinie i ani rusz dalej, pokazac coś nowego.
Osobiście mam nadzieję, że Brown nauczy się skakać quady, bo w nim widzę potencjał na świetne połączenie artyzmu z czystym sportem.
A co do COP - nie wymyślono nic lepszego.
Dla mnie 6,0 nie było jakimś kosmosem, bo się wychowałam na tym systemie i conieco łapałam. Ale i mnie denerwował, bo nazwisko było głównym wyznacznikiem tego, które miejsce się zajmowało.
I jeszcze te ostateczne rozdanie miejsc, które zależało od tego kto wygra z kim, ech.
Niemozliwe też były takie sytuacje jak np na ME, gdzie Kostia z 11 awansował na 2gie, czy z ZIO, gdzie Denis wskoczył na podium też z daleka.
Śmieszyły mnie komentarze na onecie, bo głównym zarzutem wobec Sotnikowej było to, że jest "szerzej nieznana" :mrgreen: No i ja właśnie za to cenię CoP, że można się wybić, że można zdobywać medale będąc niemal debiutantką.
Owszem, zdarzało się to wcześniej, choćby z Bajul czy Lipiński, które po mega krótkiej karierze były na szczycie, ale to były jednostki. Większość swoje musiała "odstać" w kolejce do podium, co widoczne było głównie w tańcach.
Teraz jest więcej emocji "technicznych"i wyższy poziom techniczny, quady i trudne kombinacje, podnoszenia itd. Głównie technika i takie myśli "Skoczy czy upadnie?" Artyzm zszedł na drugi plan.
Odniosę się do wpsiu Haley, bo ja chyba rozumiem co na myśli miała mówiąc o nudzie. Owszem, programy są trudniejsze w warstwie technicznej i to akurat nie jest nudne, ale sporo jest takich w których zawodnicy tak skupiają się na elementach, że na nic innego w tych programach miejsca nie ma. Nie ma już niemal artystek/artystów - których sama jazda wbijałaby w fotel. A kiedyś bywały
Owszem, skakały też i do tego czysto, ale nie były też artystkami/artystami, pokazywali też "figury" bo to łyżwiarstwo figurowe nie skokowe.
Świetny przykład tańców - były tance obowiązkowe, gdzie faktycznie pary pokazywały te same kroki do takiej samej niemal muzyki, ale jak to pokazywało ich technikę! Od razu widać było kto ją ma a kto nie. OD - tak, to były perełki, świetne programy świetnie łączące obowiązek z dowolnością. Teraz tylko te naprawdę dobre pary potrafią pokazać coś z sensem. Reszta gnie się niemiłosiernie i pokracznie, byleby pokazać coś trudnego, za co uciułają punktów, niwelujących to, ze nie potrafią wykonywać synchronicznych kroków, albo, że pół sekwencji leci na 2 nogach.
Panowie wklejają 2aksle byleby dostać te kolejne mniej więcej 4 pkt - zamiast porządnie dokręcić piruet, albo skracają sekwencje kroków.
Oczywiscie są wyjątki, u panów Chan, Takahashi, Hanyu czy u pań Karolina, Mao czy Sotnikowa. U nich, niezależnie czy się lubi ich czy nie widać to serce do jazdy i dbałość o szczegóły. są też inni, ktorzy pokazują coś w warstwie choreograficznej, ale coraz ich mniej.
nawet jedne z moich ulubieńców, Javier - u niego jakby pomysły na siebie się skończyły, zatrzymał się na Chaplinie i ani rusz dalej, pokazac coś nowego.
Osobiście mam nadzieję, że Brown nauczy się skakać quady, bo w nim widzę potencjał na świetne połączenie artyzmu z czystym sportem.