O łyżwiarstwie - ludzie i wydarzenia
Moderatorzy: yenny, Hortensja, kasik8222, LittleLotte, Haley452, Kathiea, Poice
Natalia i Maks wygrali Mentor Toruń Cup z ładnym wynikiem- 174,28. Gratulacje :25: Wiem, że inflacja itd., ale ogólnie są w dużo lepszej formie niż na początku sezonu co dobrze wróży przed igrzyskami. Trzymałam kciuki za J&J bo fajnie by było, gdyby dwie polskie pary były na podium, a konkurencja nie była specjalnie mocna, ale niestety nie udało się. Za to drugie miejsce zajęli Brytyjczycy Fear/Gibson, których bardzo lubię. W ogóle Mentor Cup ma zawsze fajny stream, co w przypadku mniejszych zawodów nie zdarza się często.
Materiał o Dorocie i Mariuszu dziś na wp
[ Dodano: 2018-02-18, 15:50 ]
i w "dzień dobry tvn"
https://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/ ... 52903.html
Rysio strasznie zestresowany występem w telewizji, wyglądał jakby chciał uciec.
[ Dodano: 2018-02-28, 09:38 ]
Właśnie obejrzałam film "Ja, Tonya" i jestem pod wielkim wrażeniem. Mogłoby się wydawać, że na ten temat nakręcono już tyle, że więcej wycisnąć się nie da, a tymczasem naprawdę dali radę. Rewelacyjne role kobiece, temat ugryziony zupełnie z innej strony, ciekawa formuła. Dość powiedzieć, że samej Nancy w tym filmie praktycznie nie ma (jakieś sekundowe ujęcia i ani jednego wypowiedzianego słowa). Ciekawe czy któraś z pań zgarnie Oskara.
[ Dodano: 2018-02-28, 19:29 ]
Dobra, wrzucę jeszcze to, rozwaliła mnie ta scena, jak to ktoś w komentarzach napisał: "And the Oscar goes to..." Jak ktoś jest wrażliwy na przekleństwa, nawet te po angielsku to proszę nie odtwarzać
[ Dodano: 2018-03-05, 07:06 ]
I jest Oscar dla Allison Janney ok2
[ Dodano: 2018-02-18, 15:50 ]
i w "dzień dobry tvn"
https://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/ ... 52903.html
Rysio strasznie zestresowany występem w telewizji, wyglądał jakby chciał uciec.
[ Dodano: 2018-02-28, 09:38 ]
Właśnie obejrzałam film "Ja, Tonya" i jestem pod wielkim wrażeniem. Mogłoby się wydawać, że na ten temat nakręcono już tyle, że więcej wycisnąć się nie da, a tymczasem naprawdę dali radę. Rewelacyjne role kobiece, temat ugryziony zupełnie z innej strony, ciekawa formuła. Dość powiedzieć, że samej Nancy w tym filmie praktycznie nie ma (jakieś sekundowe ujęcia i ani jednego wypowiedzianego słowa). Ciekawe czy któraś z pań zgarnie Oskara.
[ Dodano: 2018-02-28, 19:29 ]
Dobra, wrzucę jeszcze to, rozwaliła mnie ta scena, jak to ktoś w komentarzach napisał: "And the Oscar goes to..." Jak ktoś jest wrażliwy na przekleństwa, nawet te po angielsku to proszę nie odtwarzać
[ Dodano: 2018-03-05, 07:06 ]
I jest Oscar dla Allison Janney ok2
Idę dziś
[ Dodano: 2018-03-06, 12:00 ]
Wczoraj obejrzalam film i powiem tak, że jestem bardzo zaskoczona. Faktycznie nie zrobiono z tego ckliwej opowieści o złej Tonyi i księżniczce Nancy. Matka Tonyi - cóż, uosobienie horroru, przez takie właśnie matki przestałam oglądać tenis...
Dziewczyna miała ciężkie życie i niesamowity talent, który został przez nią zmarnowany. Film nie jest jednoznaczny, z jednej strony pokazuje jak to wyglądało wcześniej, zanim zrobił się wokół niej szum o 3aksla i jej zachowanie, a z drugiej - jak sama destruktywnie wpływała na swoje życie, udając, że to nie jej wina. Gdyby wtedy była modna praca z psychologiem, gdyby ktoś z nią "przerobił" traumy z dzieciństwa, to wszystko pewnie potoczyłoby się inaczej. Ale gdybanie to inna para kaloszy, Tonya ułożyła sobie życie poza lodem, ma syna, i wygląda o niebo lepiej niż jako nastolatka.
A przy okazji filmu, odświeżyłam sobie jej karierę, wyszukując na YT filmiki z jej występami. To, że miała marne stroje niedobrane do muzyki to jedno, gorsze było to, że miała beznadziejne programy w sensie muzycznym i choreograficznym. Ten występ z SA z 1986 roku pokazuje najbardziej jakim talentem była, w wieku 15 lat skakała 3lutza i inne trudne skoki, a przecież dopiero dwa lata później świat zachłysnął się Midori Ito i Elizabeth Manley - które na ZIO w Calgary skakały właśnie 3lutza. Ale skoki skokami, piruety i prędkość swojądrogą, natomiast cała reszta była słaba. W niemal wszystkich filmikach z występów widać toporność, brak płynności w przechodzeniu od elementu do elementu, sporo dziobania łyżwami lodu zamiast kroczków, długie przestoje. Ja wiem, że to nie tylko jej "grzech", że wtedy tak się jeździło, z przerywnikami na pokazywanie figur, ale u niej to było wyjątkowo widoczne. Fakt, nie była popularna wśród sędziów, nie dawali jej wysokich ocen - w ocenie technicznej to było skandaliczne, w artystycznej - moim zdaniem jak najbardziej sprawiedliwe. Taką manierę łyżwiarską zachowała do końca, próby zrobienia z niej baletnicy się nie powiodły, chyba pracę nad tym zaczęto za późno.
Smutne, że zmarnował się wielki talent, że dziewczyna w duzej mierze przyłożyła rękę do zmarnowania sobie kawałka zycia. Koncowe sceny z sądu - masakra. Sama beczałam!
[ Dodano: 2018-03-06, 12:00 ]
Wczoraj obejrzalam film i powiem tak, że jestem bardzo zaskoczona. Faktycznie nie zrobiono z tego ckliwej opowieści o złej Tonyi i księżniczce Nancy. Matka Tonyi - cóż, uosobienie horroru, przez takie właśnie matki przestałam oglądać tenis...
Dziewczyna miała ciężkie życie i niesamowity talent, który został przez nią zmarnowany. Film nie jest jednoznaczny, z jednej strony pokazuje jak to wyglądało wcześniej, zanim zrobił się wokół niej szum o 3aksla i jej zachowanie, a z drugiej - jak sama destruktywnie wpływała na swoje życie, udając, że to nie jej wina. Gdyby wtedy była modna praca z psychologiem, gdyby ktoś z nią "przerobił" traumy z dzieciństwa, to wszystko pewnie potoczyłoby się inaczej. Ale gdybanie to inna para kaloszy, Tonya ułożyła sobie życie poza lodem, ma syna, i wygląda o niebo lepiej niż jako nastolatka.
A przy okazji filmu, odświeżyłam sobie jej karierę, wyszukując na YT filmiki z jej występami. To, że miała marne stroje niedobrane do muzyki to jedno, gorsze było to, że miała beznadziejne programy w sensie muzycznym i choreograficznym. Ten występ z SA z 1986 roku pokazuje najbardziej jakim talentem była, w wieku 15 lat skakała 3lutza i inne trudne skoki, a przecież dopiero dwa lata później świat zachłysnął się Midori Ito i Elizabeth Manley - które na ZIO w Calgary skakały właśnie 3lutza. Ale skoki skokami, piruety i prędkość swojądrogą, natomiast cała reszta była słaba. W niemal wszystkich filmikach z występów widać toporność, brak płynności w przechodzeniu od elementu do elementu, sporo dziobania łyżwami lodu zamiast kroczków, długie przestoje. Ja wiem, że to nie tylko jej "grzech", że wtedy tak się jeździło, z przerywnikami na pokazywanie figur, ale u niej to było wyjątkowo widoczne. Fakt, nie była popularna wśród sędziów, nie dawali jej wysokich ocen - w ocenie technicznej to było skandaliczne, w artystycznej - moim zdaniem jak najbardziej sprawiedliwe. Taką manierę łyżwiarską zachowała do końca, próby zrobienia z niej baletnicy się nie powiodły, chyba pracę nad tym zaczęto za późno.
Smutne, że zmarnował się wielki talent, że dziewczyna w duzej mierze przyłożyła rękę do zmarnowania sobie kawałka zycia. Koncowe sceny z sądu - masakra. Sama beczałam!
Nie dyskutuj z debilem. Najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu - potem pokona doświadczeniem .
Tyle się teraz mówi o Harding i na nowo analizuje jej karierę. Przewija się wątek, że była krzywdzona przez sędziów, bo była dziewczyną redneck, a nie księżniczką, ale zapomina się o tym, że sam potrójny axel to jedno, a cała reszta rzeczywiście była toporna. Tonya nie miała gracji poza lodem, ale sędziowie ją "uwalali" za brak gracji na lodzie, bo naprawdę jej nie miała.
Sam film jest genialny, nie jest to "film o łyżwach", ale dobrze, że powstał nareszcie film z łyżwiarstwem w tle, który nie jest kiczem i tandetą. Filmowa mama Tonyi, Allison Janney miażdży w każdej scenie. Różnie się teraz mówi o renomie Oscarów, ale super, że doceniono tę nie taką młodą już, aktorkę, której droga do filmu to sam w sobie materiał na film. Co ciekawe, szukano wśród aktywnych zawodniczek tej, która w filmie skoczyłaby axla i reżyser zaliczył zonk, że takich nie ma, a te dwie czy trzy które dałyby radę nie chciały ryzykować kontuzji przed igrzyskami. Sama Tonya ma znowu swoje 5 minut w mediach i jak tak sobie analizuję to zmienia wersję wydarzeń w zależności od tego z kim rozmawia i jaki ma humor, ale to już zostawmy. Sam film jest naprawdę niesamowity.
[ Dodano: 2018-03-06, 22:08 ]
W jednej z recenzji filmowych w gazecie przeczytałam, że ofiara zawsze odda, wcześniej czy później, a Tonya oddała w najgłupszy możliwy sposób.
Przypomniałam też sobie jej FP z Lillehammer i sławetną akcję z łyżwą. Kiedy po nieudanym skoku się rozkleiła, polscy komentatorzy, Pani Halina i chyba Babiarz mówili, że "nie wytrzymała napięcia", a tymczasem w relacjach amerykańskich stacji dokładnie relacjonowano co działo się przed występem i widzowie mogli oglądać to jej całe mocowanie się z butem i wyścig z czasem. W filmie zresztą też dokładnie to pokazano. Inna sprawa, że Tonya miała na koncie parę takich akcji, było chyba też coś kiedyś z ramiączkiem sukienki, a przynajmniej tak słyszałam. Harding w wywiadach nie ukrywa, że w łyżwiarstwie interesowały ją głównie skoki, do całej reszty nie elementów nie pałała miłością i to było widać. Ze swoją matką Tonya nie widziała się ponoć od 16 lat,
Sam film jest genialny, nie jest to "film o łyżwach", ale dobrze, że powstał nareszcie film z łyżwiarstwem w tle, który nie jest kiczem i tandetą. Filmowa mama Tonyi, Allison Janney miażdży w każdej scenie. Różnie się teraz mówi o renomie Oscarów, ale super, że doceniono tę nie taką młodą już, aktorkę, której droga do filmu to sam w sobie materiał na film. Co ciekawe, szukano wśród aktywnych zawodniczek tej, która w filmie skoczyłaby axla i reżyser zaliczył zonk, że takich nie ma, a te dwie czy trzy które dałyby radę nie chciały ryzykować kontuzji przed igrzyskami. Sama Tonya ma znowu swoje 5 minut w mediach i jak tak sobie analizuję to zmienia wersję wydarzeń w zależności od tego z kim rozmawia i jaki ma humor, ale to już zostawmy. Sam film jest naprawdę niesamowity.
[ Dodano: 2018-03-06, 22:08 ]
W jednej z recenzji filmowych w gazecie przeczytałam, że ofiara zawsze odda, wcześniej czy później, a Tonya oddała w najgłupszy możliwy sposób.
Przypomniałam też sobie jej FP z Lillehammer i sławetną akcję z łyżwą. Kiedy po nieudanym skoku się rozkleiła, polscy komentatorzy, Pani Halina i chyba Babiarz mówili, że "nie wytrzymała napięcia", a tymczasem w relacjach amerykańskich stacji dokładnie relacjonowano co działo się przed występem i widzowie mogli oglądać to jej całe mocowanie się z butem i wyścig z czasem. W filmie zresztą też dokładnie to pokazano. Inna sprawa, że Tonya miała na koncie parę takich akcji, było chyba też coś kiedyś z ramiączkiem sukienki, a przynajmniej tak słyszałam. Harding w wywiadach nie ukrywa, że w łyżwiarstwie interesowały ją głównie skoki, do całej reszty nie elementów nie pałała miłością i to było widać. Ze swoją matką Tonya nie widziała się ponoć od 16 lat,
Ja jeszcze filmu nie widziałam, planuję w przyszłym tygodniu. Z początku trochę się obawiałam, że to będzie drama w stylu brazylijskiej telenoweli, ale jak mówicie że dobry, to wierzę Wam Swoją drogą, przyszedł mi do głowy ciekawy pomysł- program do soundtracku z "Ja, Tonya" + kostium inspirowany główną bohaterką. W roli głównej zdecydowanie obstawiam Ashley
Ja się też wybieram na ten film, bo zwiastun bardzo mnie zainteresował. Ledwo poznałam Sebastiana Stana! A tak w ogóle, to dobrze, że powstał film, który jest trochę amerykańską antybajką. Fajnie, że nie jest to film o Nancy- bądź co bądź, do dnia dzisiejszego straciłam do tej łyżwiarki sentyment, bo uważam, że jej reakcja po zdobyciu złota przez Bajul (po części na pewno sportowa, bo przecież była zła, że nie wygrała, a też dobrze wystąpiła) nie była fair. Medialnie dla mnie bardzo straciła, komentując że tak długo czekano na rozdanie medali (w rzeczywistości chyba wtedy szukano hymnu dla Bajul, z tego co mgliście pamiętam) i pokazując naburmuszoną minę. Bądź co bądź, z tej całej historii Nancy tak naprawdę wyszła zwycięsko - prasa rozpływała się o bajkowej Nancy (porównywano historię Tonyi i Nancy do Pięknej i Bestii, a historię Oksany Bajul do bajki o Kopciuszku). Dobrze, że powstał po latach film, który pokazuje historię o Tonyi.
joasia
Wiecie, media muszą szufladkować. Tonya w wywiadach mówiła, że na aferze zyskali wszyscy, tylko nie ona. Chyba nigdy przedtem ani nigdy potem, łyżwiarstwo nie miało takiej oglądalności. To nie jest film o Nancy, to nie jest film o łyżwiarstwie i jestem bardzo wdzięczna twórcom, że mieli na tyle oleju w głowie by nie wysmarować kolejnej bajeczki i pokazać tę historię zupełnie inaczej. Tonya miała ciężko w życiu, fakt, ale nie dziwię się też Nancy, że przy okazji "I, Tonya" musi przypominać, że to ona była ofiarą ataku. Ciężkie życie Harding to nie wina Kerrigan. Przy okazji uświadomiłam sobie jak wielu fanów łyżwiarstwa oglądających ten film w ogóle nie pamięta tej afery, bo byli za mali by pamiętać cokolwiek (z odtwórczynią głównej roli na czele, miała wtedy 4 lata). Jaka ja już jestem stara...
Prawda :Pblue cat pisze:Ja też nie pamiętam- miałam wtedy dopiero co skończone 5 lat. Szkoda, bo mnie ominęła drama :P Co do Nancy i jej komentarza, to gdzieś słyszałam, że podobno w dość dosadny sposób skomentowała łzy wzruszenia Oksany i jeszcze kamera to nagrała. Jeśli to prawda, to też aniołkiem nie była:)
Siłą tego filmu jest to, że nie opowiada się po niczyjej stronie, bo to w ogóle nie jest film o tym. Mamy tu toksyczne relacje międzyludzkie, łyżwiarstwa mogłoby tu w ogóle nie być, bez większej szkody dla filmu.
Był filmik z Nancy komentującą złośliwie Oksanę - poszukam, kilka dni temu go widziałam, a teraz na złość - nic.
A tu Kasiu dla Ciebie, minuta 5 sekund 18, akcja Nancy - rok przed ZIO
I tak jeszcze wrócę do jej ocen, był okres, że za dobre skoki dokładano jej w "artyxmie", np. w Skate America 91 czy MUSA...
A tu Kasiu dla Ciebie, minuta 5 sekund 18, akcja Nancy - rok przed ZIO
I tak jeszcze wrócę do jej ocen, był okres, że za dobre skoki dokładano jej w "artyxmie", np. w Skate America 91 czy MUSA...
Nie dyskutuj z debilem. Najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu - potem pokona doświadczeniem .
Yenny, w komentarzach ktoś napisał, że Tonya pewnie celowo zatrzymała program, bo była strasznie "zziajana" jak ja to mówię", ona tu ledwo zipie, niby astma, ale fajki pewnie też zrobiły swoje. Fakt, jak widać na obrazku, takie akcje z zatrzymaniem występu miała więcej niż ten jeden najsłynniejszy.
W filmie rozśmieszyło mnie jak mąż Tonyi, Jeff, powiedział, że jego nazwisko stało się czasownikiem, jak rozwalasz komuś kolano to nazywało się to "Galloly" i jeszcze tekst, że do dziś nie dość się naprzepraszał za swojego wąsa. Tyle do śmiechu, bo reszta bardziej do płaczu.
[ Dodano: 2018-03-07, 19:20 ]
W sumie do dziś wielu się zastanawia, ja czasami też, na ile to były faktyczne problemy ze sprzętem, a na ile był to patent pozwalający zacząć od nowa gdy coś nie poszło dobrze za pierwszym razem.
W filmie rozśmieszyło mnie jak mąż Tonyi, Jeff, powiedział, że jego nazwisko stało się czasownikiem, jak rozwalasz komuś kolano to nazywało się to "Galloly" i jeszcze tekst, że do dziś nie dość się naprzepraszał za swojego wąsa. Tyle do śmiechu, bo reszta bardziej do płaczu.
[ Dodano: 2018-03-07, 19:20 ]
W sumie do dziś wielu się zastanawia, ja czasami też, na ile to były faktyczne problemy ze sprzętem, a na ile był to patent pozwalający zacząć od nowa gdy coś nie poszło dobrze za pierwszym razem.
To chyba trn filmik z Nancy
[ Dodano: 2018-03-09, 20:45 ]
Tak, cały film jest do płaczu, w ogóle dołujący i smutny. I faktycznie, mogłoby tam nie być łf, mógłby być tenis czy jakakolwiek inna dyscyplina, albo coś w ogóle ze sportem nie powiązanego, generalnie jest o chorych relacjach międzyludzkich.
Z jednej strony fajnie, że film nie jest stronniczy, nie robi z Tonyi niewinnej ofiary tragicznego dzieciństwa, jak i nie robi z niej potwora, ale ja osobiście żałuję, że nie dowiemy się chyba nigdy jak to było, ile wiedziała Tonya o planach napaści na Nancy.
Nie dyskutuj z debilem. Najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu - potem pokona doświadczeniem .
Myślę, że po tylu latach nie ma to już większego znaczenia. Tonya udzieliła pierdyliarda wywiadów i mówiła różne rzeczy, mniej lub bardziej wiarygodne, w zależności od nastroju w danym dniu. Ostatnio widziałam jak przerwała jeden z wywiadów, bo dziennikarz za bardzo naciskał. Nikt już nie pamięta, że Harding była wicemistrzynią świata. Jej nazwisko równa się atak na Kerrigan. Twierdzi, że dowiedziała się o wszystkim już po ataku i że nie powiadomiła władz, bo bała się świrowatego męża. Tonya cieszy się, że została opowiedziana jej historia, znowu jest o niej głośno, a ona to lubi, a że o inny rozgłos jej trudno to lepszy taki niż żaden.