: 2014-04-24, 16:53
Ja uwielbiam Pinę Abbotta. Do jego występu na amerykańskich nationals wracam niejednokrotnie.
www.lyzwyfigurowe.com.pl
http://lyzwyfigurowe.com.pl/
Czy to "My Funny Valentine" ma coś wspólnego z "My Funny Valentine" z "Babes in arms"?oraz My Funny Valentine Miles'a Davisa
Faktycznie świetne. Zdolna bestia. Tylko polska piosenka jak zwykle cierpi na niedobór dobrych tekstów Ale chyba musimy poczekać na jakiegoś odnoszącego sukcesy Polaka. Nie chcę być złośliwa, ale chyba sobie poczekamy xDNa jego płycie są takie perełki
Muszę ten filmik pokazać mojej 4-letniej bratanicy. Będzie zachwycona :lol:LittleLotte pisze:
1)"Dracula". Takie "Loving you keeps me alive", może i sentymentalne, ale ja uwielbiam.
Problem większości ludzi (nie mówię, że akurat Twój :oops:) polega na tym, że w życiu widzieli jeden czy dwa musicale, które akurat nie przypadły im do gustu i później uparcie twierdzą, że nie znoszą musicali. Prawda jest taka, że obecnie nie istnieje pojęcie "muzyki musicalowej" (w sensie gatunku muzycznego, tak jak muzyka operowa albo baletowa). To wymysł lat 40., ciągnący się aż do końca lat 60. - wtedy, faktycznie, pod nazwą "musical" kryło się coś bardzo konkretnego, a mianowicie lekka, przyjemna komedia, o ramowej, czasem wręcz szczątkowej fabule i piosenkami bardzo luźno z nią powiązanymi. Praktycznie rzecz biorąc, fabuła stanowiła pretekst do tego, żeby Gene Kelly mógł sobie pohasać po kałużach ("Deszczowa piosenka"), albo Jane Powell pośpiewać o pięknie dnia dzisiejszego ("Siedem narzeczonych dla siedmiu braci").Jak już wspomniałam w innym wątku, nawet musicale, które widziałam na żywo, nie wzbudziły we mnie jakiejś super euforii.
Również wolę, jeśli łyżwiarze jeżdżą do innej muzyki, niż do musicali.
Myślę, że jakakolwiek piosenka "typowo" o miłości mogłaby być majstersztykiem w ich wykonaniu. Taki Dracula Wildhorna na przykład...Tania i Max mogliby wybrać coś w tym stylu na przyszły sezon.