Moim zdaniem nie ma sensu porównywać tańców z lat 80-tych czy 90-tych ze współczesnymi. To, co wtedy uchodziło za dyscyplinę wręcz eksperymentalną i swego rodzaju kreatywność czy wręcz awangarda były w cenie, wyewoluowało w coś, co mi osobiście przypomina dość rozbudowany konkurs figur obowiązkowych z elementami tańca turniejowego na łyżwach. Tańce są w tej chwili najbardziej "upierdliwą" dyscypliną łyżwiarstwa. P/C przegrali taniec krótki na ME, bo pod koniec sekwencji równoległej Gabi za szybko dostawiła nogę i stracili poziomy. Gdzie tu miejsce na innowację? Gdyby Torvill i Dean mieli się przejmować czy zaliczą wszystkie keypointy, sekwencja kroków nie przekracza osi takiej i owakiej i ma zachowany balans między counterami na prawej i lewej nodze a przy twizzlach kąt między kolanem a szyją jest większy niż 90 stopni, do tego ze świadomością, że to wszystko będzie oglądane przez sędziów w zwolnionym tempie, to zapewne ich procesy kreatywne również wyglądałyby nieco inaczej
Co więcej, wtedy skład podium na igrzyskach był właściwie znany na długo, długo wcześniej, i w zasadzie nie było tematu kto dostanie medal, ale w jaki sposób. Nie mówię już nawet o układach i układzikach, ale zazwyczaj między zwycięzcami a powiedzmy 4-5 miejscem różnica poziomów była galaktyczna i nie było mowy o jakichkolwiek roszadach w czołówce, i to już dawało spory margines na eksperymenty. Tymczasem, powiedzmy, w tej chwili top 10 z MŚ ma jakieś potencjalne szanse na medal, i jednocześnie to samo top 10 może się wywalić podczas sekwencji kroków. Ja się nie dziwię, że nikt się nie kwapi radośnie do podejmowania ryzyka. Tym bardziej, że programy odbiegające od normy ewidentnie nie są popierane - ktoś już wspomniał o walcu WeaPo do Elvisa, pamiętam że w tym samym sezonie do zmiany tańca krótkiego zmuszono Chock/Bates. W sezonie 2014/15 Hurtado/Diaz mieli chyba jedyne prawdziwe paso doble, no i co z tego?
Swoją drogą, ja totalnie nie ogarniam koncepcji tańca krótkiego i kierunku, w którym to zmierza. Z jednej strony zasady określają krok po kroczku i krawędź po krawędzi, a z drugiej nie ma wskazówek dotyczących konwencji czy stylistyki, a z trzeciej, gdy ktoś przeszarżuje z oryginalnością, to ma zmienić program. Dlatego mnie nawet nie dziwi, że SD w tym sezonie wywołują tyle kontrowersji i skrajnych opinii, określenie "tańce latynoamerykańskie" jest tak niesamowicie szerokie, że każdy może je interpretować nieco inaczej - jedni się odnoszą do tańca turniejowego, inni wpisują "salsa" w jutube i biorą co im wyjdzie, niektórzy próbują kombinować - i tym sposobem każdy twórca ma inną wizję, każdy fan inne oczekiwania, i wszystko pięknie się rozjeżdża. Kurczę, przecież mowa o kulturze kontynentu dwukrotnie większego i bardziej zróżnicowanego od Europy, proponuję za kilka sezonów zbić flamenco, walca wiedeńskiego i disco polo, no bo wszystko z Europy to można sobie łączyć, prawda. A gdyby któraś z par sięgnęła do rytmów takich jak forro, funk carioca czy chociażby pagode, to fora by chyba eksplodowały :lol: I tyle, nie mamy ani innowacyjności ani konsensusu o co w tym tańcu ma w ogóle chodzić.
Swoją drogą. Uwielbiam łyżwiarstwo, nawet to na nieco niższym poziomie mi nie straszne, a wyjazd do Helsinek na MŚ to były niesamowite przeżycia i emocje, z których jeszcze nie do końca się otrząsnęłam. Ale. Podczas tańca krótkiego myślałam, że zniosę jajo. Serio. Jedną z par, które zapamiętałam najlepiej byli Min/Gamelin, bo mieli hip-hop do muzyki koreańskiej. Dlatego biorę w ciemno eksperymenty w każdej postaci, nawet te nieudane i wystarczy mi, jeżeli do IO chociaż kilka par z czołówki zorientuje się, ze posiada biodra
. Początkowo planowałam olimpijskie drinking game z szotem przy każdym Despacito, Batucada Brasileira i Jedynym Mambo Na Świecie, ale chyba by mnie zabiło :what:
(Chociaż... właśnie przyszedł mi do głowy taniec krótki z elementami capoeiry, ej to by było takie piękne :06: )