Wiecie, z tymi Mistrzostwami Rosji to różnie bywa(ło) :P
Ale zostawię na moment tę Rosję i wrócę do Yuzuru, który dokonał w ostatnich miesiącach naprawde wielkich rzeczy! Przede wszystkim - wygrał finał GP. I to w jakim stylu! Wiem, że jestem tu w mniejszości, ale osobiście cykl GP stawiam w hierarchii nad MŚ. I to z dwóch powodów. Po pierwsze - brak limitów dotyczących liczby zawodników reprezentujących daną federację. W GP rywalizujesz (choć nie zawsze bezpośrednio) z całą światową czołówką. Po drugie - do zwycięstwa w cyklu nie wystarczą dwa rewelacyjne przejazdy. Tutaj trzeba pojechać dobrze przynajmniej sześć razy, a wysoką formę utrzymać przez niemal dwa miesiące. A Yuzuru nie dość, że w trakcie całego cyklu prezentował się bardzo dobrze, to jeszcze potrafił wygrać go w wielkim stylu! Każde kolejne zawody były jedynie dalszym potwiedzeniem wielkiej klasy tego sportowca: Mistrzostwa Japonii, zakończona happy-endem wojna nerwów w Soczi i wreszcie zwycięskie MŚ. Być może się pomylę, ale zgaduję, że ten ostatni medal będzie dla Yuzuru równie cenny, jak ten z Soczi. Przygotowania do MŚ na pewno bardzo bolały, ale udało się przygotować formę nie na sto, ale na sto pięć procent aktualnych możliwości! Raz jeszcze sprawdziło się powiedzenie, że sto procent może dać medal, ale żeby wygrywać potrzeba więcej.
Yuzuru na tafli zachwyca mnie nie od dziś i nie od wczoraj. Ale przed chwilą, czytając kolejny wywiad (dzięki, Poice!) dotarło do mnie, że i poza taflą Yuzuru może być stawiany za wzór wielu młodym sportowcom. Widać w nim zarówno duży szacunek do siebie samego i świadomość własnych możliwości, jak i niezwykłą pokorę w stosunku do tego co robi. Podoba mi się też sposób, w jaki wypowiada się o innych zawodnikach, trenerach, czy wreszcie dyscyplinie sportu, którą uprawia. Tak, myślę że Yuzuru jest dojrzałym łyżwiarzem. Dojrzałym i świadomym!
Przepraszam, że tak trochę górnolotnie, ale wiecie - koniec sezonu, te sprawy