Rostelecom Cup

justyna
Posty: 786
Rejestracja: 9 lat temu
Kontakt:

#46

Post autor: justyna »

kasik8222 pisze:Szczerze powiem, że wolę ostatnio oglądać czyste programy Chena albo nawet glebającego Tena niż Yuzuru. Może mam przesyt, nie wiem. Co ten chłopak robi potem z tymi Puchatkami???
A to w zależności od zawodów
Maskotki z Barcelony 2015 poszły do szpitala


asunta
Posty: 33
Rejestracja: 11 lat temu
Kontakt:

#47

Post autor: asunta »

LittleLotte pisze:Ogromne dzięki dla rodzeństwa Parsons za przywrócenie scenie tanecznej Tańca Ducha, i w ogóle ogromne uznanie za zmierzenie się z genialnym oryginałem. Co prawda w ich wersji koncept jakby troszkę się zagubił, a i sama choreografia została dość boleśnie zamerykanizowana, ale i tak pochwalam wybór.
Tylko małe sprostowanie odnośnie tytułu chorografii Christophera Bruce’a "Ghost Dances" (liczba mnoga) czyli dosłownie "Tańce ducha", (na marginesie - gdybym miała koniecznie tłumaczyć ten tytuł na polski to niedosłownie, a raczej jako "Zaduszki" albo "Święto zmarłych" bo do tego pojęcia odnosi się tytuł baletu Bruce'a). Natomiast co do kwestii przypomnienia tego tematu i muzyki na gruncie tańców na lodzie to jak pewnie wiadomo, balet Bruce’a zainspirował Christophera Deana do stworzenia „Missing” dla siebie i Jayne, a które stało się równie sławne (a może nawet trochę bardziej) w wykonaniu rodzeństwa Duchesnay (1990). Ja jednak wolałabym żeby trenerzy ŁF nie powielali już sprawdzonych konceptów. Jest tyle ciekawych współczesnych baletów, którymi tańce na lodzie mogłyby się zainspirować. Program młodych Amerykanów jest w sumie dość zręcznie ułożony biorąc pod uwagę wymogi COP choć raczej w stylu „folklorystycznej cepelii”. Natomiast kwestie polityczno-społeczne, które były kanwą baletu są dziś mniej nośne i zrozumiałe niż w latach 80. i na początku lat 90. XX w. Więc w sumie trudno się dziwić, że nie ma tu żadnych odniesień jakie były jeszcze w „Missing” Deana.


Awatar użytkownika
LittleLotte
Posty: 1522
Rejestracja: 10 lat temu
Lokalizacja: Opole
Kontakt:

#48

Post autor: LittleLotte »

asunta pisze:
LittleLotte pisze:Ogromne dzięki dla rodzeństwa Parsons za przywrócenie scenie tanecznej Tańca Ducha, i w ogóle ogromne uznanie za zmierzenie się z genialnym oryginałem. Co prawda w ich wersji koncept jakby troszkę się zagubił, a i sama choreografia została dość boleśnie zamerykanizowana, ale i tak pochwalam wybór.
Tylko małe sprostowanie odnośnie tytułu chorografii Christophera Bruce’a "Ghost Dances" (liczba mnoga) czyli dosłownie "Tańce ducha", (na marginesie - gdybym miała koniecznie tłumaczyć ten tytuł na polski to niedosłownie, a raczej jako "Zaduszki" albo "Święto zmarłych" bo do tego pojęcia odnosi się tytuł baletu Bruce'a). Natomiast co do kwestii przypomnienia tego tematu i muzyki na gruncie tańców na lodzie to jak pewnie wiadomo, balet Bruce’a zainspirował Christophera Deana do stworzenia „Missing” dla siebie i Jayne, a które stało się równie sławne (a może nawet trochę bardziej) w wykonaniu rodzeństwa Duchesnay (1990). Ja jednak wolałabym żeby trenerzy ŁF nie powielali już sprawdzonych konceptów. Jest tyle ciekawych współczesnych baletów, którymi tańce na lodzie mogłyby się zainspirować. Program młodych Amerykanów jest w sumie dość zręcznie ułożony biorąc pod uwagę wymogi COP choć raczej w stylu „folklorystycznej cepelii”. Natomiast kwestie polityczno-społeczne, które były kanwą baletu są dziś mniej nośne i zrozumiałe niż w latach 80. i na początku lat 90. XX w. Więc w sumie trudno się dziwić, że nie ma tu żadnych odniesień jak było jeszcze w „Missing” Deana.
Nie wydaje mi się, żeby przełożenie "Ghost Dances" na "Zaduszki" miało jakiś sens - faktycznie, Bruce czerpał pewną inspirację z latynoamerykańskich obrzędów w Święto Zmarłych, ale zapewne nie bez przyczyny jego bohaterowie nie nazywają się Soul Dancers, tylko Ghost Dancers, zresztą Bruce nie mógł być nieświadomy skojarzenia tytułu z polnocnoamerykanskim obrzędem Tańca Ducha, nawet jeśli nie czerpał z niego żadnej inspiracji. Poza tym to nie jest żadną skomplikowana gra słowna, żeby nie można tego przetłumaczyć słowo w słowo. Ale tak, powinno być w liczbie mnogiej. Jeśliby się już upierac na jakieś skojarzenia kulturowe, to najbliżej będzie temu konceptowi do obrzędu dziadów.

Och, oczywiście że jest mnóstwo współczesnych baletów, ale oryginalne Ghost Dances (wszystkie 3, bo to są 3 zupełnie różne tańce - galowy program Jayne i Chrisa oraz dwie wersje rodzeństwa Duchesnay) to były absolutnie genialne programy i cieszę się, że ktoś zdecydował się je odświeżyć zamiast brać się za kolejne Love Story / Carmen / Moulin Rouge. Naturalnie wszelkie polityczne przesłania już dawno co najmniej przybladly, jeśli nie wygasły zupełnie, dlatego też mówiłam o kompletnej "amerykanizacji" tego tańca (zabawne jak w tym kontekście to słowo nabiera podwójnego znaczenia). Ale brawa za odwagę, zmierzenie się z genialnym oryginałem to prawie jak zmierzenie się z Bolero.
Nawiasem mówiąc, doczekamy się kiedyś kolejnego Bolero w tancach?

Nogami i ręcami podpisuje się pod pomysłem inspirowania się baletem współczesnym.


Mówimy, jak zawsze, różnymi językami [...]. Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda? (Michaił Bułhakow)
asunta
Posty: 33
Rejestracja: 11 lat temu
Kontakt:

#49

Post autor: asunta »

Co do tłumaczenia to raczej była to z mojej strony luźna propozycja. Oczywiście można tłumaczyć dosłownie ale czasem tytuł mniej literalny oddaje lepiej sens całego dzieła i czasem trzeba się zdecydować czy bardziej odnosić się do języka, na który się tłumaczy (czyli duch/dusza) czy j. oryginału. Niemniej dobre a czasem i złe tłumaczenia powstają w toku różnych dywagacji i polemik, również z samym sobą . Natomiast Bruce nie czerpał "pewnej" inspiracji tylko dosłownie inspirował się rytuałem Święta Zmarłych, które jak wiadomo jest znane w wielu kulturach, w różnych formach, (oczywiście tu w dużej mierze nawiązywał do tradycji latynoamerykańskiej, ale nie tylko) więc to akurat jest bardzo czytelna rama symboliczna i narracyjna tego baletu. A skojarzenia kulturowe podczas oglądania tego spektaklu z "Dziadami", tak są całkiem naturalne.

Owszem "Missing" to 3 różniące się wersje programów inspirowanych „Ghost Dances”, obie pary nadawały też tym programom nieco innego wyrazu, co rówinież jest bardzo interesujące. Szkoda jedynie, że druga część dla Duchesnay’ów z 1991 był przygotowana naprędce i już nie starczyło czasu na doszlifowanie materiału i lepsze jego wykonanie. Z drugiej strony dziś takie historie brzmią jak opowieści o żelaznym wilku, że można było przygotować program w ciągu 5/6 tygodni i wygrać MŚ.
Za love story'am, czerwonym czy „różowymi” ;) Młynkami, Carmenami, Bondami to ja tym bardziej nie tęsknię. Ale również za "Dziadkami do orzechów" czy Jeziorami" szczególnie w paczkach, oczywiście chodzi o ŁF a nie teatr. No chyba, że ktoś by się pokusił o "Jezioro" w stylu Matthew Bourne'a. Z resztą to jedyny choreograf, którego wyobrażam sobie, że może mógłby coś sensowniejszego wycisnąć z konceptu MR Virtue/Moir, bo na razie ten program jak dla mnie jest w proszku.


Awatar użytkownika
LittleLotte
Posty: 1522
Rejestracja: 10 lat temu
Lokalizacja: Opole
Kontakt:

#50

Post autor: LittleLotte »

Bruce's nie zainspirowało samo Święto Zmarłych w naszej wersji, tylko przede wszystkim jego latynoamerykanska wersja, przedchrześcijańskie wierzenia wplecione w liturgię Kościoła (na tych podstawach opiera się zresztą lwia część południowoamerykańskiego katolicyzmu). Uczty zmarłych, biesiadowania na grobach, tworzenie cukrowych czaszek czy szkieletów z paper mache i generalnie ta niezwykła atmosfera "święta śmierci" - pogański mistycyzm wpleciony w ramy obcej religii. Zresztą to tylko jedna z jego licznych inspiracji. Zafascynował go na przykład jeszcze jeden z najbardziej prymitywnych rytuałów, polegający na jedzeniu zupy ze sproszkowanym ciałem krewnego albo boliwijski taniec w maskach. Nie mówiąc już w współczesnych, politycznych inspiracjąch, czytaj Victor Jara i spotkanie z wdową po nim.
Plus, skoro północnoamerykański rytuał Ghost Dance tłumaczy się po prostu na Taniec Ducha, to analogicznie Ghost Dances to będą Tańce Ducha. W przypadku tłumaczeń zanurzania się w drugie, trzecie i dziesiąte znaczenie jest już tyle, że to, co da się przetłumaczyć dosłownie, nie tracąc znaczenia ani klimatu, zostawia się w spokoju.
Oczywiście można tłumaczyć dosłownie ale czasem tytuł mniej literalny oddaje lepiej sens całego dzieła i czasem trzeba się zdecydować czy bardziej odnosić się do języka, na który się tłumaczy (czyli duch/dusza) czy j. oryginału
Najprościej rzecz biorąc, kiedyś to pierwsze, teraz to drugie. Ale w zasadzie to bardziej skomplikowana kwestia - w tłumaczeniach literackich odnosi się zazwyczaj do oryginału, dostosowując oryginał do reguł języka (a czasem i kultury) adresata. Ale w przypadku tytułu, który nie ma w sobie ani gry słownej ani jakiegoś szczególnego odniesienia kulturowego, a który da się przetłumaczyć dosłownie bez utraty wydźwięku i sensu, po prostu nie opłaca się kombinować. Chyba, że jesteś dystrybutorem filmu i musisz zgarnąć jak największe zyski, więc wrzucasz najbardziej komercyjny z możliwych tytułów :)
Świetnym przykładem tytułu bardzo trudnego do przetłumaczenia jest tytuł bodaj najsłynniejszej powieści Pamuka Benim adım kırmızı, który został przełożony na Nazywam się czerwień. Problem polega na tym, że "bohater" (cudzysłów jak z Gdańska do Opola, nie będę spojlerować) wcale nie nazywa się Czerwień :) bo czerwień (jak w zdaniu: moja bluzka jest czerwona) to po turecku al. Żeby było zabawnie, kırmızı to też czerwień, ale niosąca po polsku takie skojarzenia jak, powiedzmy, szkarlat. Na dodatek etymologicznie to słowo jest spokrewnione z angielskim crimson, co nadaje tytułów pewien specyficzny wydźwięk, którego po prostu nie da się przetłumaczyć na polski (Nazywam się zbrodniczy szkarlat?).
Tak a propos święta zmarłych i tłumaczeń, niezmiennie zastanawia mnie, czemu chińskie "wszystkich świętych" to po polsku Święto Sprzątania Grobów, skoro w oryginale to Qingmingjie, czyli Święto Jasności i Czystości (czystości w sensie purity).


Mówimy, jak zawsze, różnymi językami [...]. Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda? (Michaił Bułhakow)
Awatar użytkownika
yenny
Posty: 2403
Rejestracja: 11 lat temu
Lokalizacja: Lublin
Kontakt:

#51

Post autor: yenny »

A ja nie wdając się w mądre dyskusje ;) powiem, że przestałam wnikać w intencję tłumaczy, gdy w 1987 roku na plakatach przed kinem było napisane "Dirty dancing", a u nas tłumaczono to na "wirujący seks". :mrgreen: Uczylam się wtedy angielskiego prywatnie i nie mogłam wykombinować, jak to przetłumaczono, zapytać się wstydziłam ;) Także wiecie, najważniejsze, że łyżwiarze sięgają po mniej oklepane tematy i dają w tym radę.


Nie dyskutuj z debilem. Najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu - potem pokona doświadczeniem ;).
Awatar użytkownika
LittleLotte
Posty: 1522
Rejestracja: 10 lat temu
Lokalizacja: Opole
Kontakt:

#52

Post autor: LittleLotte »

Yenny, ja mogę nawet założyć osobny wątek o chybionych tłumaczeniach (o ile ktokolwiek chciałby to przeczytać), bo mam całkiem niezłą kolekcję dziwnych przykładów :)
Generalnie dobry przekład to sztuka.


Mówimy, jak zawsze, różnymi językami [...]. Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda? (Michaił Bułhakow)
Awatar użytkownika
Hortensja
Posty: 685
Rejestracja: 11 lat temu
Lokalizacja: Paryż

#53

Post autor: Hortensja »

Zanim sie zacznie SC to chcialam tylko powiedziec, ze poza sukienka Charlene do tanca krotkiego nie podoba mi sie tez bardzo sukienka Caroliny do dowolnego. Pomysl ok, ale wykonanie wyglada strasznie tandetnie! Nie wiem skad to sie bierze, Carolina ma czasami jedne z lepszych strojow w stawce, a czasami bardzo spektakularne porazki- do dzis pamietam jej tragiczna sukienke do Szeherezady z poprzedniego sezonu olimpijskiego. Cale szczescie zmienila program :P

I zgadzam sie totalnie z tym co ktos napisal, ze Carolina jezdzi teraz dla przyjemnosci. Zawsze ja lubilam i cenilam, ale kiedys to byla meka, bo balam sie o kazdy skok i widac bylo ze ona jest spieta jak agrafka. A teraz jedzie na luzie i to sie czuje.


"Can you argue with those placements? Of course. This is figure skating. Arguing is the best part."
asunta
Posty: 33
Rejestracja: 11 lat temu
Kontakt:

#54

Post autor: asunta »

Lotte.
Biorąc pod uwagę, że sama odniosłam się do "Ghost dances" Christophera Bruce’a w kontekście nowego programu Parsonsów trudno zakładać żebym miała wybiórczą wiedzę na temat tego spektaklu. Zacytowane informacje są mi oczywiście bardzo dobrze znane, bo zajmuje się tańcem teatralnym od 20 lat. W związku z tym moja ostatnia uwaga w tej dyskusji brzmi: nawet szczegółowy opis, który można zaleźć w internecie nie zastąpi wiedzy płynącej z obejrzenia spektaklu i możliwości jego samodzielnej interpretacji, a co za tym idzie możliwości odnoszenia się do dzieła, a nie wyłącznie do jego opisu i genezy powstania.
Jeszcze tylko odniosę się do tych akapitów
littlelotte napisała
Bruce’a nie zainspirowało samo Święto Zmarłych w naszej wersji, tylko przede wszystkim jego latynoamerykanska wersja, przedchrześcijańskie wierzenia wplecione w liturgię Kościoła (na tych podstawach opiera się zresztą lwia część południowoamerykańskiego katolicyzmu).,
A co ja napisałam wcześniej ?
asunta napisała
Bruce inspirował się rytuałem Święta Zmarłych, które jak wiadomo jest znane w wielu kulturach, w różnych formach, (oczywiście tu w dużej mierze nawiązywał do tradycji latynoamerykańskiej, ale nie tylko)
Istota treści tych zdań jest taka sama, więc naprawdę nie wiem z jaką kwestią polemizujesz. To tak jakby ktoś mówił: mieszkam w Warszawie, a jego interlokutor, w Warszawie ?, nie no raczej w stolicy Polski .

Powszechnie wiadomo, że pojęcie Święto Zmarłych (Dzień Zmarłych) nie odnosi się wyłącznie do polskiej tradycji dlatego użyłam go w szerokim kontekście kulturowym, co powinno być od razu zrozumiałe z treści całego mojego komentarza. Zaznaczam na grubo, na czerwono bo już nie wiem jak można dobitniej się wyrazić, tak żeby nie bawić w te słowne szarady.


Awatar użytkownika
LittleLotte
Posty: 1522
Rejestracja: 10 lat temu
Lokalizacja: Opole
Kontakt:

#55

Post autor: LittleLotte »

Nie bawię się w słowne szarady, tylko rozwinęłam Twoją wypowiedź. Na litość Boską, nie traktuj mnie jak debila. Skąd wniosek, że nie znam spektaklu? Znajomość bazy, kontekstow i odniesień bywa ważniejsza niż wszelkie próby "własnej interpretacji", o ile coś takiego w ogóle istnieje.
Poza tym nie rozumiem Twojego oburzenia. Rozwinęłam Twoją wypowiedź, bo uważalam że to bardzo interesujący temat, o którym może nie wszyscy maja pojęcie. Naprawde, nie próbuję udowodnić Ci, że niczego tak naprawdę nie wiesz. I nie wchodzę w żadne głupie rywalizacje w rodzaju "kto wie więcej". Wydawało mi się, że dyskusja inteligentnych ludzi polega właśnie na wymianie informacji i opinii.
Jedyny punkt Twojej wypowiedzi, z którym polemizowałam dotyczył tłumaczenia tytułu i niepotrzebnego moim zdaniem komplikowania przekładu.


Mówimy, jak zawsze, różnymi językami [...]. Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda? (Michaił Bułhakow)
ODPOWIEDZ Poprzedni tematNastępny temat

Wróć do „Seria Grand Prix”