Skate America
- LittleLotte
- Posty: 1522
- Rejestracja: 10 lat temu
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Ashley powiedziała później w wywiadzie, ewidentnie z trudem powstrzymując łzy, że jej głównym celem jest mistrzostwo Stanów i dlatego uznała, że lepiej będzie się wycofać.
Nie jestem jej fanką w tym sezonie, ale po pierwsze nie posadzam jej o takie wyrachowanie, a po drugie uważam, że dobrze zrobiła. Jeśli zdaje sobie sprawę, że kontuzja nie pozwala jej jeździć tak, jakby tego chciała - znacznie lepiej jest się wycofać niż cisnąć na siłę, jak Żenia. Ashley jest starsza, bardziej doświadczona, przeszła mnóstwo kontuzji. Na GPF były niewielkie szanse. Logicznie uznała, że nie warto narażać zdrowia dla w zasadzie niewiele znaczących zawodów, jeśli w perspektywie ma IO.
Nie jestem jej fanką w tym sezonie, ale po pierwsze nie posadzam jej o takie wyrachowanie, a po drugie uważam, że dobrze zrobiła. Jeśli zdaje sobie sprawę, że kontuzja nie pozwala jej jeździć tak, jakby tego chciała - znacznie lepiej jest się wycofać niż cisnąć na siłę, jak Żenia. Ashley jest starsza, bardziej doświadczona, przeszła mnóstwo kontuzji. Na GPF były niewielkie szanse. Logicznie uznała, że nie warto narażać zdrowia dla w zasadzie niewiele znaczących zawodów, jeśli w perspektywie ma IO.
Mówimy, jak zawsze, różnymi językami [...]. Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda? (Michaił Bułhakow)
Mnie strasznie rozśmieszyło jak na youtube ktoś napisał o Braddie, że to potencjalna medalistka olimpijska. Ło Maj Gad. Założę się, że był to jakiś Amerykanin... Normalnie mam Deja Vu z "Gold for Gold" . Wystarczy, że jakaś czarująca blondyneczka pojedzie z disneyowskim klimatem i już wieszczą jej autostradę do olimpijskiego podium.
Ja rzucę dygresję - ogromnie podoba mi się film ,,Kopciuszek" Kennetha Branagha, to jest naprawdę dobra produkcja, bo niby hollywoodzka, a niehollywoodzka. Reżyser to w końcu wybitny aktor wychowany na szekspirowskiej szkole. W obsadzie filmu Kate Blanchett jako zła macocha (w polskiej wersji dubbinguje ją Magdalena Cielecka, która bardzo do tej roli pasuje), Helena Bonham Carter (wróżka), Ben Chaplin (tata) Lilly James (Kopciuszek w wersji British, lekko przypomina mi młodą Kate Winslet), a co do księcia, to nie pamiętam nazwiska, ale gość jest nawet niezły i przewinął się w Grze o Tron (co do tego serialu nie jestem na bieżąco, wiem z grubsza o co chodzi tylko i powiedzmy kto z kim i kto żyje jeszcze).
A jeśli chodzi o muzykę, motywy wykorzystane przy balu, a także ten motyw, który w końcówce programu ma Brendie, należy do moich ulubionych. Film jest bardzo mądry i niebanalny, z przesłaniem. Dodatkowym atutem jest to, że zrezygnowano z głupawych piosenek i nie zrobiono z filmu musicalu, bo to byłby pasztet. Taka ,,Piękna i Bestia" z Emmą Watson byłaby o niebo lepszym filmem, gdyby wycięto głupawe piosenki (na powiedzmy sobie szczerze średnim poziomie) i pozwolono akcji filmu biec w normalnym tempie.
A sama Brendie - przypominała Kopciuszka z bajki Disneya. Bardzo ładna sukienka i diademik. Skoki jej wyszły i technicznie wygrała z Poliną na pewno, bo w drugiej części programu miała trudniejsze elementy i dobre piruety. Jednak to jeszcze dziewczątko, które trzeba dobrze prowadzić. Ja mam w ogóle wrażenie, że Amerykanie od ładnych paru lat mają ten sam nierozwiązany problem. Pojawiają się zdolne nastolatki, które następnie dorastają i tyją (amerykańskie, przetworzone żarcie) i potem są schody: jedne są w dołku, drugie jeżdżą tak sobie, a trzecie stwierdzają, że już koniec z łyżwami i na uniwersytet pora się wybrać. I to jest w sumie dziwne, bo jak oglądałam mistrzostwa USA to w solistkach mają bardzo wysoki poziom, ale to niestety nie przekłada się na międzynarodowe zawody w takim stopniu, aby być zadowolonym. Może rzeczywiście, zmniejszyć dziewczynkom presję medialną? Wtedy będą jeździć lepiej, nie wiem.
A jeśli chodzi o muzykę, motywy wykorzystane przy balu, a także ten motyw, który w końcówce programu ma Brendie, należy do moich ulubionych. Film jest bardzo mądry i niebanalny, z przesłaniem. Dodatkowym atutem jest to, że zrezygnowano z głupawych piosenek i nie zrobiono z filmu musicalu, bo to byłby pasztet. Taka ,,Piękna i Bestia" z Emmą Watson byłaby o niebo lepszym filmem, gdyby wycięto głupawe piosenki (na powiedzmy sobie szczerze średnim poziomie) i pozwolono akcji filmu biec w normalnym tempie.
A sama Brendie - przypominała Kopciuszka z bajki Disneya. Bardzo ładna sukienka i diademik. Skoki jej wyszły i technicznie wygrała z Poliną na pewno, bo w drugiej części programu miała trudniejsze elementy i dobre piruety. Jednak to jeszcze dziewczątko, które trzeba dobrze prowadzić. Ja mam w ogóle wrażenie, że Amerykanie od ładnych paru lat mają ten sam nierozwiązany problem. Pojawiają się zdolne nastolatki, które następnie dorastają i tyją (amerykańskie, przetworzone żarcie) i potem są schody: jedne są w dołku, drugie jeżdżą tak sobie, a trzecie stwierdzają, że już koniec z łyżwami i na uniwersytet pora się wybrać. I to jest w sumie dziwne, bo jak oglądałam mistrzostwa USA to w solistkach mają bardzo wysoki poziom, ale to niestety nie przekłada się na międzynarodowe zawody w takim stopniu, aby być zadowolonym. Może rzeczywiście, zmniejszyć dziewczynkom presję medialną? Wtedy będą jeździć lepiej, nie wiem.
joasia
- LittleLotte
- Posty: 1522
- Rejestracja: 10 lat temu
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Nie no, ja rozumiem, że ktoś może nie lubić musicali, ale to brzmi mniej więcej, jak Lśnienie byłoby o niebo lepszym filmem, gdyby wycięto głupawe sceny jak z horroru. Trochę niemusicalowych wersji już powstało, do wyboru do koloru a ta z Emmą Watson jest filmową adaptacja bajki, na bazie której powstał bardzo popularny na Broadwayu musical Lindy Woolverton. A piosenki są dokładnie na poziomie disneyowskiej produkcji, z reguły lepiej zinterpretowane.Taka ,,Piękna i Bestia" z Emmą Watson byłaby o niebo lepszym filmem, gdyby wycięto głupawe piosenki (na powiedzmy sobie szczerze średnim poziomie) i pozwolono akcji filmu biec w normalnym tempie
Kopciuszka nie oglądałam, soundtrack ma śliczny, zresztą Patrick Doyle i Kenneth Branagh świetnie się rozumieją.
Mówimy, jak zawsze, różnymi językami [...]. Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda? (Michaił Bułhakow)
Byłby filmem a nie musicalem.Po prostu tych było trochę za dużo. Ja to napisałam pod kątem dzieci (w końcu to bajka)za dużo piosenek powoduje że młody widz nuży się (dorosły też może, co po sobie widzę). Dla mnie ten film byłby lepszy jako film z dobrą piosenką na końcu tak jak w Kopciuszku. A w ogóle kto powiedział, ze w każdej bajce dla dzieci mają teraz drzeć gęby? Zresztą zobaczcie sami. Emma Watson mi się podobała w głównej roli,animacją jest bardzo dobra. Śpiewanie może zostawmy Violetcue i High School Musical (Zaca Efrona lubię podobał się mi w parodii Słonecznego Patrolu)
joasia
- LittleLotte
- Posty: 1522
- Rejestracja: 10 lat temu
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Trochę za dużo?
Filmowe musicale dla dzieci to raczej rzadkość, już pomijając fakt, że Piękna i Bestia to 1:1 adaotacja bajki, która JEST ŚPIEWANA.
Na litość borską, ja rozumiem, że ktoś może nie przepadac za musicalami, ale to nie jest tak, że musical automatycznie podpada pod kategorie Zac Efron i spółka. Prawdopodobnie piszę to już tysięczny raz, ale serio, scena musicalowa jest niesamowicie różnorodna.
A w bajkach dla dzieci nie dra gęby "teraz" tylko jakoś od lat trzydziestych, kiedy zaczął rządzić Disney i jego Królewna Śnieżka (dubbingowana zresztą w polskiej wersji językowej przez Marie Modzelewski, żonę Mariana Hemara oraz Aleksandra Zabczynskiego). Ze tak tylko przypomnę słynna Akademie Pana Kleksa z naszych rodzimych produkcji. Teraz właściwie powstaje relatywnie niewiele filmowych musicali, często to kino autorskie albo quasi-niezależne, a w Hollywoodzie już dawno minęły złote lata gatunku.
Filmowe musicale dla dzieci to raczej rzadkość, już pomijając fakt, że Piękna i Bestia to 1:1 adaotacja bajki, która JEST ŚPIEWANA.
Na litość borską, ja rozumiem, że ktoś może nie przepadac za musicalami, ale to nie jest tak, że musical automatycznie podpada pod kategorie Zac Efron i spółka. Prawdopodobnie piszę to już tysięczny raz, ale serio, scena musicalowa jest niesamowicie różnorodna.
A w bajkach dla dzieci nie dra gęby "teraz" tylko jakoś od lat trzydziestych, kiedy zaczął rządzić Disney i jego Królewna Śnieżka (dubbingowana zresztą w polskiej wersji językowej przez Marie Modzelewski, żonę Mariana Hemara oraz Aleksandra Zabczynskiego). Ze tak tylko przypomnę słynna Akademie Pana Kleksa z naszych rodzimych produkcji. Teraz właściwie powstaje relatywnie niewiele filmowych musicali, często to kino autorskie albo quasi-niezależne, a w Hollywoodzie już dawno minęły złote lata gatunku.
Mówimy, jak zawsze, różnymi językami [...]. Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda? (Michaił Bułhakow)
Tak, niestety piosenki w wersji filmowej wypadły dość słabo w porównaniu z oryginałem, musicalu nie widziałam, ale podejrzewam że tam tym bardziej jest to lepsza interpretacja.LittleLotte pisze:A piosenki są dokładnie na poziomie disneyowskiej produkcji, z reguły lepiej zinterpretowane.
Emma Watson ewidentnie nie grzeszy talentem wokalnym.
A już takie "Something there" to kompletna porażka, nie tylko pod względem wokalnym, ale też montażu. W wersji animowanej słowa pięknie pasują do tego co się dzieje na ekranie, w live action muzyka swoje, obraz swoje, kompletnie mi to nie grało.
Jeju, to na czym Ty się wychowałaś jeśli nie na musicalowych animacjach Disneya? Nie przypominam sobie, żebym jako dziecko kiedykolwiek była znużona piosenkami, wręcz przeciwnie, uwielbiałam je. A chciałam zaznaczyć, że w moich czasach bajki Disneya nie miały dubbingu a lektora i większości tych piosenek słuchałam po angielsku nie rozumiejąc ani słowa. A i tak je kochałam.joasia pisze:Ja to napisałam pod kątem dzieci (w końcu to bajka)za dużo piosenek powoduje że młody widz nuży się (dorosły też może, co po sobie widzę).
"Perfection is not just about control. It's also about letting go."
- LittleLotte
- Posty: 1522
- Rejestracja: 10 lat temu
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
W musicalu jest też sporo innych piosenek, na przykład niesamowicie piękne If I can't love her.Emma Watson ewidentnie nie grzeszy talentem wokalnym.
A już takie "Something there" to kompletna porażka, nie tylko pod względem wokalnym, ale też montażu. W wersji animowanej słowa pięknie pasują do tego co się dzieje na ekranie, w live action muzyka swoje, obraz swoje, kompletnie mi to nie grało
Co do filmu: drugi plan był moim zdaniem super, szczególnie interpretacja Emmy Thompson Beauty and the beast. Emma nie grzeszy jakimś wybitnym wokalem, ale IMO ta wersja jest zaśpiewana z takim uczuciem i tak wzruszająco, że rekompensuje to lekkie braki wokalne. Generalnie mebelki się spisały, spore zróżnicowanie głosów i uwielbiam, po prostu uwielbiam Luke'a Evans w tej produkcji! Zagrał z tak kapitalnym poczuciem humoru i dystansem do siebie, fantastycznie oddał postać zadufanego w sobie i głupiego jak but Gastona. Naprawdę, jeśli miałabym wrócić do tego filmu, to jego rola byłaby jednym z głównych powodów.
Dan Stevens był moim zdaniem bardzo ok. Prawdę mówiąc trochę mnie zdziwiło, że nie wyciągnął z tej roli więcej, na przykład Bestia Jamesa Barboura (na Broadwayu) był niesamowicie ujmujący i chyba nikogo nie zdziwiło, że Bella się w nim zakochała. Ale no, Dan był takim klasycznym Bestią, poza tym potrafi śpiewać, zaliczyłabym go raczej do plusów tej produkcji.
Za to z Emmą mam problem. Nie śpiewa bardzo źle - przynajmniej w porównaniu z niektórymi dziewczatkami w holiłódzie, dodatkowo to nie są jakieś niewiarygodnie skomplikowane arie operowe, ale trudno powiedzieć też, żeby śpiewała zaskakująco dobrze. Mój główny problem z nią polega chyba na tym, że w każdym filmie z nią (oprócz Harry'ego Pottera) widzę Emme Watson, a nie bohaterkę filmu. Dodatkowo to - w mej skromnej prywatnej opinii - taki typ dziewczyny z sąsiedztwa, co trochę mi się gryzie z disneyowską księżniczką.
Do montażu się nie odniosę, bo po prostu nie pamiętam ale myślę, że masz rację, montażysty ręka muz raczej nie prowadziła.
Mówimy, jak zawsze, różnymi językami [...]. Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda? (Michaił Bułhakow)