Filmy, książki i dokumenty o łyżwiarstwie i łyżwiarzach
: 2018-08-20, 06:31
Był taki temat na walleyu, gdzie rozmawialiśmy o książkach i filmach o łf, u nas kilka razy wątek przewinął się w innych tematach, ale chyba warto zebrać to tutaj.
Jak sami wiecie, większość filmów o łyżwiarstwie to kicz, ale ja mam sentyment do dwóch z nich - tych starszych.
Pierwszy to Na ostrzu - cz.I. Pomijając fizykę cały film znośny, Moira pasowała na łyżwiarską divę, a, że to był pierwszy film poświęcony łf jaki oglądałam to sentyment pozostał.
Drugi - On thin ice:Tai Babilonia story. Tez może nie najwyższych lotów, ale fajnie się oglądało. W sumie to bardzo smutny film.
Z nowości -wiadomo, "Ja, Tonya" - ten film jest o niebo lepszy od tego co wyżej opisałam, oceniałyśmy go w innym temacie.
A wczoraj, szukając na netflixie dokumentu "Face to Ukraine: casting on Oksana Baiul" (niestety, nie znalazłam jeszcze) natknęłam się na film biograficzny o kanadyjskiej łyżwiarce Carley Allison pt. "Kiss&cry". Oczywiście obejrzałam i powiem tak, ze mi się podobał, o ile słowo "podobał" jest w tej historii odpowiednie. W każdym razie nie jest to jakiś melodramat, kicz czy popierdółki o walce z choroba, jest tam spora dawka optymizmu, pozytywnego przesłania i uważam, ze warto go obejrzeć.
Jak sami wiecie, większość filmów o łyżwiarstwie to kicz, ale ja mam sentyment do dwóch z nich - tych starszych.
Pierwszy to Na ostrzu - cz.I. Pomijając fizykę cały film znośny, Moira pasowała na łyżwiarską divę, a, że to był pierwszy film poświęcony łf jaki oglądałam to sentyment pozostał.
Drugi - On thin ice:Tai Babilonia story. Tez może nie najwyższych lotów, ale fajnie się oglądało. W sumie to bardzo smutny film.
Z nowości -wiadomo, "Ja, Tonya" - ten film jest o niebo lepszy od tego co wyżej opisałam, oceniałyśmy go w innym temacie.
A wczoraj, szukając na netflixie dokumentu "Face to Ukraine: casting on Oksana Baiul" (niestety, nie znalazłam jeszcze) natknęłam się na film biograficzny o kanadyjskiej łyżwiarce Carley Allison pt. "Kiss&cry". Oczywiście obejrzałam i powiem tak, ze mi się podobał, o ile słowo "podobał" jest w tej historii odpowiednie. W każdym razie nie jest to jakiś melodramat, kicz czy popierdółki o walce z choroba, jest tam spora dawka optymizmu, pozytywnego przesłania i uważam, ze warto go obejrzeć.