Czytam Was, czytam, ale nie mam czasu na pisanie, w domu dodatkowy obowiązek - przygarnęłam psa - półroczną wilczurzycę bezdomną i mam zajęcia po kokardkę, bo psina była strasznie bita i boi się wielu rzeczy, trzeba z nią bardzo ostrożnie postępowac, do tego nie skończcyliśmy grodzić działki, więc trzeba chodzic na długie spacery. A w pracy przeprowadzka i wszystko stoi na głowie. Już mam szczerze mówiąc dość przeprowadzek i pudełek...
Kasia, masz 150% racji, ściany wspierają i tak było i jest i zapewne będzie. Czasem to wkurza, czasem cieszy, nie dogodzimy wszystkim
wrócę do SLC i Sary Hughes. Ja mam ogromny problem z jej złotem i nie raz o tym mówiłam. Ale dla jasności - wtedy, na tych konkretnych zawodach złoto należało się jej jak psu buda i nie ma z tym jak dyskutować. Wygrała, bo była w fp bezblędna, dała z siebie wszystko, skoczyła najtrudniejsze kombinacje itd. jej dzień i ma to o czym wiele łyżwiarek - gwiazd może marzyć. jest mistrzynią olimpijską.
Natomiast to, że została tą mistrzynią niejako przez przypadek, to już mniej mi się podoba
Bo gdyby Irina i Michelle się nie wyłożyły to Sara nie zdobyłaby złota. owszem, była brązową medalistką MS, ale nie była jakąś mega wybitną łyżwiarka. IMO - dobrą, skoro zdobyła złoto na zio i medal na MŚ to bardzo dobrą, ale ona nawet nie była mistrzynią USA. jednak miała oprócz tego, że była dobra w tym co robi ten łut szczęścia, mocne nerwy i wygrała. Może w tym wszystkim pomoglo jej to, że rywalki jechały w większości po niej i się wykładały. Wtedy to było takie pokręcone, o kolejności decydowało też kto z kim wygrał itd.
Spróbuję wytłumaczyć - Sara po sp zajmowała 4te miejsce a Michelle prowadziła, druga była Słucka. Dowolny wygrała Sara, ale wg ówczesnych przepisów nie mogła z automatu wygrać całych zawodów. By Sara wygrała Michelle musiała przegrać nie tylko z nią, ale i 2gą Slucką. No i tak było, Michelle zawaliła, wyprzedziła ją Sara i Irina, więc wygrała Sara. Skomplikowane no i pokręcone, ale tak było w tym systemie 6,0.
No więc jak pisałam na wstępie - nie medal złoty Sarze się należał, bo pojechała
jak z nut i dyskusji z tym nie ma. ale poza tym za wiele nie osiągnęła, kilka brązów, ze 2-3 srebra, w sumie kariera króciutka. Podczas jej występów nie czułam emocji, ciar - nic z tych rzeczy, była bardzo dobrą rzemieślniczką, a nie materiałem na gwiazdę. I to, że za nią nie przepadałam bo nie było w niej tego blysku sprawia, że mam problem z tym jej jednorazowym wyskokiem. Ale medal ma. I szkoda, że nie pokazała w sumie nic więcej, ale jest mistrzynią olimpijską i nie musi już nic. jest w historii, choć nie pamięta się jej i jej programów. bardziej kojarzy się ją z tym "przypadkiem" a nie wiem czy o takiej sławie marzą sportowcy. A to, ze skończyła Harward i znalazła dla siebie miejsce poza łyżwiarstwem - to się jej chwali. Nie każdy potrafi pogodzić karierę z nauka.
A teraz Sylwia i Sebastian. Nie wiem czy Jagna to aferzystka, ja bym się nie posuwała w ocenach tak daleko, bo nie znam całego tła sytuacji jej i tego co robił mąż. A na prasę brukowa mam alergię. Nie widzę nic złego w tym, że się zakręciła za inną karierą - co z tego, że miała jakieś złota na pucharze świata, jak na ZIO było tylko 4te miejsce? Nie dalo jej to ani emerytury olimpijskiej, ani nic innego. Sport to często krótka i mało dochodowa droga i ważne by mieć później za co żyć. mało to naokoło historii o wybitnych sportowcach, którzy żyją w nędzy? Niestety, nasz kraj zapewnia dochody tylko piłkarzom grającym w nożną, cała reszta sportu to premie za medale i ew. medal i śniadanie u prezydenta / premiera. Kasę za rabiają nieliczni, ci, którzy są dobrzy i znajdą sponsora. Tak jest na całym świecie generalnie, ale u nas jest o tyle gorzej, ze nie ma wsparcia, nie ma szkół mistrzostwa sportowego, często w związkach są afery i kwasy - a to nie pomaga zawodnikom.
Sylwia i Sebastian - gdzieś już tu pisałam o tym jak byli niedoceniani. I to nie jest teoria spiskowa, tak było. tak było, długo jeździli w drugiej dziesiątce z Litwinami, Włochami, Bułgarami - tamci poszli do przodu, wygrywali lub stawali na podium, nasi nie. Konkurencja była zabetonowana na amen, odchodzilo ileś tam par po ZIO, na ich miejsce wskakiwali następni w kolejce i to było pewne jak podatki w USA
A nagle zonk - po Nagano nasi mieli wskoczyć do pierwszej ósemki, mieć wyższe premie, być wyżej w rankingach, być losowanym w lepszych grupach. I okazało się, że są od nich "lepsi", przeskoczyły ich pary rok wcześniej będące daleko za nimi. To były fakty. pamiętam jak weszly przepisy, że do muzyki do fp w tańcach trzeba móc zatańczyć. I wszyscy mieli przedstawienia teatralne a nasi TANCZYLI. w OD miał być jive, wszyscy tańczyli rockendrolle, a Sylwia i Sebastian klasycznego jive`a. Chwalił ich nawet Cincuenta (dobrze napisałam???) No i dalej nic.
pamiętam jak polskie trenerki komentując zżymały się i wkurzały, podrównując pary, które naszych wyprzedzały... "lepsza" narodowość, trener w k&c. Bo na pewno nie umiejętności. Nie można powiedzieć, że nie próbowali - mieli przecież konsultacje u Tarasowej i siedziała z nimi w k&c, ale to nie pomogło.
Zresztą wystarczy popatrzeć na zawody solistek w 1998 roku - ms. Ania Rechnio po
shorcie powinna prowdzić, pojechała genialnie i najlepiej. Każda z pań z czołówki zawalała, a dostawały noty 5,7-5,9. Ania za rewelacyjny program dostała noty od 5,2. No comment.