Nie wiem, gdzie się wypowiedzieć o
Kings on Ice, więc wypowiem się tutaj.
Po pierwsze to strasznie się cieszę, że już drugi raz taka gala była zorganizowana w Warszawie. Drugi raz byłam na widowni i wrażenia są niesamowite
Co innego oglądać łyżwiarzy w TV (co prawda lepiej wtedy wszystko widać), co innego uczestniczyć i przeżywać ich przejazdy na żywo.
Nie obyłoby się jednak bez kilku zgrzytów. Światła - były tak fatalnie ustawione, że albo raziły po oczach, albo tak oświetlały łyżwiarzy, że widziałam niezidentyfikowany, ciemny kształt w jasnej plamie światła. Temperatura na stadionie - wiem, że jest zima, a stadion jest półotwarty, ale było o wiele zimnej niż w zeszłym roku, gdy temperatury na zewnątrz były niższe. Miałam na sobie chyba trzy warstwy, wełniany szalik i koc i tak zmarzłam, że wracając do domu szczękałam zębami. Opóźnienie - gala miała trwać od 19.30 do 21.30. Ze stadionu wyszłam z rodzicami po 22.30... Trzy godziny siedzenia i trzęsienia się z zimna - wrażenia wrażeniami, ale chyba będę się zastanawiać nad ponownym przyjściem :P Organizatorzy mogliby podać wcześniej informację o możliwym opóźnieniu.
Co do samej gali - ach
Stephane Lambiel :00: on jest tak niesamowity na żywo, że uśmiechałam się jak głupia jak jechał. Na szczęście miał dwa przejazdy i w obydwu był wspaniały. Jeden nagrałam w całości (i odmroziłam sobie przy tym palce, coś za coś) więc mam pamiątkę
To naprawdę artysta na lodzie. Z przyjemnością oglądałam jego popisy taneczne, no i skokowo dał radę!
Tomas Verner jechał raz i jako jedyny ubrał się stosownie do temperatury - był w uroczym sweterku.
Ivan Righini pojechał swój SD z tego sezonu i średnio mi się podobał, skoki mu nie wychodziły, a MŚ już za chwilę. Za to
Elladj Balde był świetny - niczym Michael Jackson na lodzie, pokazał dużo charakterystycznych ruchów MJ i chyba naprawdę dobrze się bawił. Publiczności również się podobał (chociaż rok temu widownia była bardziej żywiołowa).
Adelina Sotnikova - na żywo jest wspaniała. Ma piękne ruchy i z przyjemnością ją oglądałam, mimo że jej programy nie były zbytnio skomplikowane.
Plusz - spodziewałam się po nim dwóch programów, w końcu reklamuje swoim nazwiskiem KoI, ale w duecie z Edvinem Martonem pokazał się na pewno ze swojej najlepszej strony. No i
Brian Joubert... Czekałam, czekałam, czekałam i się doczekałam jednego występu
ale muszę przyznać, że jego kroki robią wrażenie na żywo ^^
Zawiodłam się natomiast na części zwanej
Tribute to Chopin. Włodek Pawlik grał pięknie, ale... łącznie to były trzy, cztery utwory? Spodziewałam się, że całą druga części będzie poświęcona Chopinowi (z tego co czytałam, nie tylko ja tak uważałam). Z "nazwisk" tylko Sotnikova pojechała do Chopina. Miałam nadzieję na wspaniałe widowisko, ale niestety musiałam się obejść ze smakiem
Szkoda.
Generalnie było super, ale cholernie zimno :D